Strona:PL Waleria Marrené-Jerzy i Fragment 084.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nieszczęście przeszło tak blizko niego. I powróciło mi do serca wspomnienie pierwszych lat naszych, a razem cała miłość ku niemu. Dziwne rozrzewnienie opanowało mnie samowładnie; ukląkłem przy łóżku, przejęty skruchą, żalem, litością, i przycisnąłem usta do ręki jego. Dziwnym trafem Lucyan ocknął się w tejże chwili, spojrzał na mnie przytomnym wzrokiem i osłabioną dłonią ścisnął moją. Teraz mogłem mu oddać ten uścisk bez wstydu; ofiara serca mego spełniona już była wolą. Zażądał pić słabym głosem, — podałem mu chłodzący napój.
— A Stasia? zapytał, szukając jej wzrokiem w około.
Wziąłem go za puls: był równy, choć słaby. Lucyan powrócił do życia, niebezpieczeństwo przeminęło; próbował unieść się z poduszek, ale osłabienie było zbyt wielkie — opadł na ręce moje.
— Jerzy, szepnął cichym głosem, przymykając zmęczone powieki, mój dobry, drogi Jerzy! a Stasia?..
Nie mogłem odważyć się mówić mu o niej.
— We śnie, mówił dalej jakby ze skargą, we śnie ona nie mogła zbliżyć się do mnie. Jadwiga, Starosta, stali ciągle pomiędzy nami.
— Starosta, zawołałem, jaki starosta?
— Starosta Stanisław, odparł niecierpliwie. Jadwiga nie odchodziła prawie od mego łóżka. Ale jak dawno jestem chory?
Majaczenie zaczynało się mieszać do słów jego. Wziąłem go za puls; gorączki jednak nie było wcale.
— Ach! jak mnie ta Jadwiga męczyła, mówił dalej Lucyan. Nie mieliście sumienia zostawiać ją ciągle przy mnie i oddawać jej Stasię na pastwę. To ona obudziła mnie nagle teraz i zobaczyłem cię klęczącego przy mojem łóżku. Powiedz mi Jerzy, co to wszystko znaczyć miało?
— Miałeś malignę, odparłem machinalnie, nie mów