Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 253.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dlaczegożby nie? Pan także byłeś pokrzywdzony i oszukany — możesz mieć prawo zemsty.
— Więc zemsta miałaby być rękojmią prawdy! Ale bądź pan spokojny; mogę powtórzyć śmiało, iż w sercu nie chowam do nikogo zemsty ani obrazy — to wszystko minęło od dawna.
— Więc pan mi odmawiasz tej powieści? — pytał hrabia z hamowaną gwałtownością.
Marceli spoglądał na niego ze smutnem zdziwieniem, jakby zapytywał, co ten wybuch miał znaczyć?
— Miałbym prawo odmówić jej panu — rzekł wreszcie — nie potośmy się zeszli, by wygrzebywać z popiołów rzeczy, które zapomniane być powinny.
— Mów pan za siebie; ja nie umiem zapominać tak łatwo; zresztą na mnie pozostał cały ciężar przeszłości.
— Ciężar ten powinien być lekkim do dźwigania, jak młodzieńcze urojenia, jak nierozważne sny dziecinne, które rzeczywistość rozwiewa.
— Ach! — zawołał hrabia szyderczo — są to wszystko pięknie brzmiące frazesa, frazesa i nic więcej, a ja chciałbym raz wiedzieć prawdę.
— Choćbym ci ją powiedział, panie hrabio, któż zaręczy, że mi uwierzysz? Jakąż wagę większą od innych mogą mieć dla ciebie moje słowa?
Wręcz, i otwarcie uczynił to pytanie, na które Emilian nie mógł odpowiedzieć.
— Zresztą mniejsza o to — mówił dalej Marceli — nie sądź pan, że w tej przeszłości jest coś, coby kogokolwiek hańbić mogło. Skoro wywołałeś te widma dni i uczuć minionych, wierz mi lub nie, ale słuchaj, nie mam nic do zatajenia.
Mówił to z siłą przekonania, wlepiając w gorączkową twarz hrabiego jasne, spokojne wejrzenie. Fale wspomnień przypływały do niego w tej chwili i unosiły go całą potęgą w tę przeszłość zapomnianą i zwyciężoną. Tak