Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 201.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na jej kolanach, jak człowiek rozciągnięty na łożu tortur spoglądać musi na narzędzia męki.
List ten zniweczył od razu gmach jej przyszłości, a teraz cóż począć miała? Pytanie to powracało uporczywie w każdej przytomniejszej chwili. Czuła niezwyciężony wstręt, gorycz, zniechęcenie, które odbierały jej energię i łamały siłę. Na co zdała się walka, cierpienie? czyż warto było żyć? dźwigać dalej nieznośne teraz brzemię bytu?
Myśl ta nasunęła się Natalii i opanowała ją gwałtownie. W tej chwili zdało jej się, iż śmierć była jednem logicznem rozwiązaniem jej położenia. Do rodziny powrócić nie chciała, cóż więc miała uczynić? w jakim celu kryć się lub uciekać? po co? na co?
Wkrótce myśl ta stała się upartą jak pokusa, a fale rzeki toczące się pod jej stopami nastręczały tak łatwy sposób wykonania tej szalonej myśli. Czyż tylko przypadek przyprowadził ją tutaj? czy nie była to raczej jakaś niewidzialna ręka, wskazująca, że tu jedynie mogła znaleść jeśli nie szczęście, to spokój przynajmniej, spokój wiekuisty?
Hamletowskie pytania bytu nie przesunęły się w jej wyobraźni, nie znała Szekspira, ale za to była wychowana w zasadach katolicyzmu i posiadała szczerą wiarę. Wiara ta jednak nie była tego rodzaju, aby powstrzymać ją mogła na drodze samobójstwa, i jak nie starczyła, aby zwyciężyć miłość, tak dziś nie potrafiła odepchnąć pokusy; widziała ją tak wykrzywianą w zasadach, iż nie mogła jej połączyć z żądzą obowiązku. Mówiono wiele Natalii o obowiązkach względem rodu, z którego pochodziła względem stanowiska, jakie zajmowała, ale nigdy o tych powszechnych ludzkich obowiązkach, które każdy zawsze i wszędzie wedle sił i możności spełniać powinien. A Wisła pod jej stopami szeptała cichym szmerem jakieś tajemnicze zaklęcia, jakby głosy siostrzanych