Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 177.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— I dlaczegoż pan nie oceniłeś stosownie dziecinnie nierozważnego postępowania? jak mogłeś budować przyszłość na podobnych danych? czemuż nie odstręczyłeś jej od siebie, lub wreszcie nie zwróciłeś na to mojej uwagi?
Na te ostatnie słowa krew uderzyła do twarzy Romualda.
— Panie hrabio — zawołał — tej roli odegrać nie mogłem.
— A jednak odgrywasz ją pan teraz, a odegrałeś stokroć gorszą i bardziej haniebną rolę uwodziciela.
Hrabia odzywał się coraz surowiej; odpowiedzi Romualda nie zyskiwały mu wcale szacunku jego, przeciwnie, widział w nich słabość i niedołęztwo, drapujące się próżno w jakieś łachmany szlachetności.
— Pan się zapominasz — szepnął nauczyciel.
— Przeciwnie — odparł chłodno Emilian — nie zapominam wcale, iż mówię do człowieka, który wyrządził śmiertelną krzywdę domowi memu, śmiertelną krzywdę księżniczce. I to jeszcze bez stałego zamiaru, z lekkomyślnością, godną dziecinnej igraszki. Bo pytam, skoro nie chciałeś pan po prostu zadość uczynić ślepej namiętności, na jakąż przyszłość rachować mogłeś?
Pytanie to było logiczne i wyraźnie wymagało takiejże odpowiedzi; dlatego też Romuald odpowiedział bez ogródki:
— Panie hrabio, chciałem dostać się za granicę, ożenić się i poświęcić całe życie dla jej szczęścia, dla nagrodzenia uczynionych mi poświęceń.
— Zaiste, gotowałeś pan świetny los księżniczce Staromirskiej — rzekł Emilian, uśmiechając się mimowolnie na naiwne wyznanie nauczyciela. Ależ to, co pan mógłbyś zapracować przez rok cały, przy największych wysileniach, nie starczyłoby jej na jeden tydzień. Ona wychowała się wśród zbytku, ona nie zna wartości pieniędzy,