Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 069.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na tym tytule dziewczyna zatrzymała się bez tchu prawie, pożerając oczyma litery, składające to dźwięczne może, jednak wcale niearystokratyczne nazwisko; teraz była pewna, do kogo zgubiony przedmiot należał, a z nim posiadała skarb: nietylko imię nieznajomego, ale jeszcze jego myśli, jego poezye.
— Romuald! jakież to śliczne imię! — mówiła do siebie — jak ono pasuje do jego postawy! Powinnam była odgadnąć, że się tak nazywa. Romuald Kalina - powtarzała, jakby lubując się wyrazami, które wymawiała.
Co większa, Romuald Kalina był poetą. Fakt ten wywarł na księżniczkę nadzwyczajne wrażenie, poezye bowiem znała tylko z arcydzieł, które dawano jej do przeczytania przy lekcyach literatury, a był to jej najulubieńszy przedmiot. Dla miłości tych poezyi, dawanych skąpo i w ściśle wybieranych fragmentach, Natalia uczyła się przykładnie najbardziej suchych dat i nomenklatur; poezye raz czytane pamiętała doskonale i mogła była z pamięci zacytować te wszystkie, które kiedykolwiek wpadły w jej ręce.
Ztąd wypadało, iż poeta był także dla niej wyższą istotą; nic dotąd nie sprofanowało go w jej wyobraźni, nikt nie ostrzegł jej, iż prócz wielkich nazwisk, co stały się chlubą swego narodu, istnieje nieraz ich parodya, w elukubracyach niepoznanych geniuszów powiatowych. O tem wszystkiem ona nie zasłyszała nigdy, a sam ten wyraz „poeta“ przejmował ją dreszczem zachwytu.
Nie omyliły jej więc przeczucia; teraz rozumiała, jaka potęga przemówiła do niej z samego oblicza i spojrzenia nieznanego człowieka: to był jeden z wybrańców bożych, jeden z tych, co czują i cierpią za miliony, zasypiające spokojnie w gnuśnej bezczynności, jeden z tych, których misyą jest budzić do życia.
Z bijącą piersią ukryła skarb, co tak niespodzianie dostał się w jej ręce; teraz czuła się w prawie przeczytać