Nie stój i porzuć pióro, cny polny pisarzu,
Bo nie w czarnym Czarneccy sławy kałamarzu
Szukali, lecz czerwoną krwią pogańskie grzbiety
Farbując, wielkim wodzom w dziełach dali mety.
Próżno wzdychasz, hetmanie, z garścią twoich ludzi,
Bo skoro cne rycerstwo zimny wiatr ostudzi:
Rozwiną się jako dym: dość, dość na tę forę,
Że wywrócą lubelski kraj nogami wzgórę:
Broniewskiego przy głosie rozsiekają wolnym,
Kilkaset ludzi w szturmie utracą stodolnym,
Zamruż oczy na żądła inwidyéj wściekłéj,
Więcéjś winien ojczyźnie; oto znowu te kły,
Któremi krew dostojną brata twego toczył
Pod Batowem, Nuradyn w polskiéj krwi omoczył:
Więc mu się uiść w słowie daném pod Podhajcy,
Że nie odpaszesz broni, póki winowajcy
Nie zdejmiesz z bezecnego ścierwu jego karku,
I przypłaci pogański pies z więźniów jarmarku!
Niechaj pyszny Carogród dowie się i z Krymem,
Że to rodzic twój pisał pacta pod Chocimem!
Pokaż, wielki Sobieski, ottomańskiéj bramie,
Że cię boli, gdy ojcu twemu wiarę łamie:
Zażywszy Amurata wielkiego modlitwy,
Nim przyszedł z Władysławem pod Warną do bitwy;
Boże, który swe imię w każdéj kochasz wierze,
I kto go niecnotliwie na świadectwo bierze,
Żeby zdradził człowieka ubezpieczonego,
Aże do pokolenia karzesz dziesiątego;
Niechaj chociaż ztąd pozna dziś poganin gruby,
Że trzeba trzymać Bogu obiecane śluby:
I dał dekret po tobie, gdy w takim odmęcie
Utrapionéj korony, nie myśląc o wstręcie,
Wywarł do niéj jak głodne ogary do knieje
Selim Gierej, han Ordy, pełen téj nadzieje,
Że najmniejszéj krwie swojéj nie straciwszy kropie,
Z niezmiernym się obaczy plonem w Perekopie!
Aleć nią niemirowskie zafarbował brody,
Gdzie hetman zagniewany dopadszy pogody,
W ciasnym kącie pogańskie osiodławszy tyły,
Jako lew przemorzony, bił ze wszytkiéj siły,
Póki tylko był jaki nieprzyjaciół szczątek.
Krzyczą ubogich więźniów, krzyczą niemowiątek
Miliony do Boga, żeby garść tak mała,
Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 369.jpeg
Ta strona została skorygowana.