Strona:PL Władysław Tarnawski - Autograf sonetów Szekspira P57.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Że z gruzów, jak na powrót wznoszona budowa,
Odrodzi się mocniejsze, piękniejsze kochanie.
Upomniany, znów szczęściem czuję się bogaty,
A zło potrójnym plonem pokryło mi straty.


120.  Rad jestem temu, żeś mi niegdyś zranił duszę,
Pamiętny bowiem smutków, co mnie wtedy truły,
Dziś giąć się pod brzemieniem swej przewiny muszę,
Nie z kutego żelaza przecie mam muskuły.
Bo jeżeliś tak cierpiał pod mej złości grotem,
Jak ja pod grotem twojej, toś przeszedł przez piekła,
A ja, tyran okrutny, nie myślałem potem,
Jak mnie dawniej bolała twoja złość zaciekła.
Czemuż to, gdyśmy wili się w owej przepaści
Rozpaczy, nie wspomniałem, jak bolą te rany,
Czemu, jak ty mnie, prędzej nie podałem maści
Pokory, dla zranionych serc tak pożądanej?
Lecz twoja wina teraz jest źródłem pociechy,
W niej jest okup za moje, w niej za twoje grzechy.


121.  Lepiej być nędznym, niźli mianym za nędznika;
Nie będąc nim, nie ujdziesz srogiego wyroku
I zawsze się należna przyjemność wymyka
Którą nie w sobie czytasz, ale w innych wzroku.
Czemuż to cudze oczy, chociaż fałsz je plami,
Mają śledzić swawolne mojej krwi krążenie,
Słabsi słabości mojej mają być szpiegami,
Kiedy za nic to mają, co ja drogo cenię?
Nie, jestem, jaki jestem, a ci, co chcą chłostać
Me występki, swych własnych układają listę;
Może oni garbaci, ja mam prostą postać?
Niech mych czynów nie sądzą ich myśli nieczyste
Jeśli o wszystkim nie ma rozstrzygać zasada,