Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom II 166.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zastaję radę, siedzącą na ławach, Suhaja w pośrodku. Radzą o czemsi z powagą. Przerywam im bez namysłu i przedkładam plan... Nie mogą odrazu pojąć, ale coraz dalej poczyna im we łbach świtać — zrozumieli w końcu. Wszyscy sie na to godzą, z radością przystają. I poczyna sie wesele, święto całego narodu. Hanusia z wielkiej uciechy ledwie mnie nie zdusi... Stary Suhaj błogosławi... Wszystkie ujne płaczą...
Sam rozczulił się tym obrazem i przywodził go parokrotnie na myśl z nadzieją w sercu, że co się w myśli utrwali, to się tem pewniej stanie jawą. Nagłą przemianę Suhaja i radnych usprawiedliwiał przed rozumem swoim poprostu cudem, który ich przemieni. Urok powszechnego szczęścia, wierzył, to grot, który w serca pada, to zorza złota, która wschodzi oczom od roku niewidzącym słońca.
Z wiarą budziła się w nim chęć rozchwały głośnej, ale ją tłumił wobec towarzyszów, wiedząc, że dusze ich zapałom obce. Gdyby je oświecić lepiej, naprowadzić na myśl... Ku temu nadarzyła się sposobność blizka. Jednego dnia nie przyszli do roboty aż koło południa. Znając ich obu, jako nieleniwych, ździwił się Franek i zapytał, co ich tak zbawiło. Bekac splunął czystą żółcią, a Chudomięt nieskwapliwie, i jakby ze wstydem, odrzekł:
— Wyjmowali-my cielę z pod sekwestracye...