Strona:PL Władysław Orkan-Komornicy 177.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To, to! Zajrzał on wam kiedy do kościoła? Ino w tych marnościach świata wiecznie był zadumany.
— I co mu z tego przyszło? Zgłupiał doznaku...
Żałowali go też powszechnie.
— Nie bedzie miał kto pługu zrobić — mówili.
— Ani kopaczki poklepać!
— Ani sierpów zaciąć!
— Ani siekiery nadłożyć!
— Zadumał sie doznaku i marnie zeszedł...
— A szkoda go! Miał talant...


∗             ∗

Pogrzeb odbył się wspaniale. Stary Chyba nie żałował nakładu. Ludu się naszło moc, ze wszystkich stron, bo Jaśka nieboszczyka znali wszędy... Ksiądz kazanie powiedział na cmentarzu, takie żałosne, że ludzie łez nie mogli powstrzymać... Wszystek naród jęczał i zawodził boleśnie.
Chyba nad grobem stał — zimny, jak kamień. Niktby nie zgadł, co się dzieje w jego duszy. Podczas kazania ani jednej łzy nie uronił — stał i patrzał w grób wykopany suchem okiem... Tylko, gdy trumnę do grobu spuszczano, uczuł w piersiach przejmujący ból — niby trzepotanie i krzyk konającego ptaka... Tak się odzywa śmierć lub narodzenie serca.
Od grobu fala go poniosła... Stanął z boku, przy wejściu i czuł, że nie odejdzie tak, że go coś