Strona:PL Władysław Orkan-Komornicy 119.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
VIII.

Na drugi dzień Wojtka nie było.
Myśleli wszyscy, że się schował po wczorajszej wieczerzy, przy której ojciec urwał pasek. Szukali go w szopie, na boisku... napróżno!
— Pewnie na wieś poszedł na wander...
— On tu wróci! — rzekł stary — sam przydzie do ręki...
Nadchodzi południe — Wojtka niema... Nadszedł i wieczór — o, Wojtka nie widać!
— Cóż to takiego — myśli stary, ale się wnet uspokaja: — On tu przydzie na noc!
Układał już sobie naprzód, jak go ma przyjąć.... Po wieczerzy jeszcze długo siedzieli w milczącem oczekiwaniu, ale nikt nie nadszedł.
Nazajutrz, skoro świtało — zerwał się Chyba z legowiska...
— Jest Wojtek? — spytał cicho.
— Ani Wojtka, ani żywej duszy... — odpowiedziała zaspana Haźbieta, opasując jedyną spódnicę.
— Kiż dyabli! — począł się stary niepokoić. — Już drugi dzień... Kanyż Jasiek?