Strona:PL Vicente Blasco Ibanez-Wrogowie kobiety 221.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie jest to już pułkownik ceremonjalny, który całował stare i szlachtne ręce w salach gry i bywał gościem wszystkich rodzin arystokratycznych, przejazdem bawiących w hotelu Paryskim. Ubrany jest skromnie i czarno, a jego powierzchowność zdradza coś z człowieka, żyjącego na wsi, uprawiającego z zamiłowaniem ziemię i który czuje się nieswojo w mieście. Don Marcos nosi rękawiczki, jak w czasach swej elegancji, ale to z konieczności. Żyje przeważnie w ogródku, otaczającym minjaturową willę, gdzie rośnie pięć drzew, dwa krzewy różane i ze czterdzieści innych krzewów znanych mu szczegółowo. Ponadawał im nazwy, pielęgnuje je i polewa z zapałem, o czem świadczą jego zgrubiałe ręce.
Wojskowy idzie, jak wiejski mieszkaniec, spoglądający z ciekawością na wszystko, co go otacza. Szorstki wąs okrywa jego górna wargę, jeden z tych wąsów twardych, golonych latami całemi. Deszcz i słońce odebrały barwy jego mundurowi, nadając mu odcień ziemi. Zwisa mu ręka bezwładnie z prawego ramienia, kołysząc się wedle rytmu jego kroków. Rękawiczka pokrywa sztywną dłoń. Lewa ręka opiera się na grubej lasce; dym fajki wydobywa się z ust jego. Na rękawie skromny galon oficerski, ginie wśród nautralnej barwy sukna.
— Oto dziesięć miesięcy i dwadzieścia dni — zawołał Toledo — odkąd Wasza Wysokość opuściła Monte-Carlo... Ile wypadków od tego czasu!
Wojskowy — to książe Lubimow: wydaje się silniejszy, spokojniejszy, bardziej zdecydowany, niż w roku zeszłym; ma te same włosy siwiejące, ale wąsy całkiem białe.
Faworyty pułkownika mają tę samą barwę. Dyskretny odcień farby ustąpił przed szczerą siwizną starości.
Don Marcos wskazał miejsce, ku któremu się zbliżali.