Strona:PL Vicente Blasco Ibanez-Wrogowie kobiety 164.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o synie. Lada chwila go odnajdzie i szczęście jej będzie zupełne. Potem żałował, że wzbudził to wspomnienie, które mogło rozproszyć czar, w którym żyli. Lecz nie okazała wzruszenia żadnego.
— Tak, odnajdę go, — szepnęła. — Jestem tego pewna. Szczęście odwróciło się ku mnie... Pora na to, po tylu cierpieniach.
I znów pogrążyła się w chwili obecnej. Oboje ze zdziwieniem znaleźli się na ulicy Willi Róż. Po wędrówce bezcelowej, instynkt ich tam zawiódł.
Książę ośmielony tym długim spacerem, pełnym pieszczot i oddania, okazywał namiętną niecierpliwość.
— Daj mi wejść — szeptał. — Nikt nie zobaczy. Wyjdę przed świtem.
Alicja zdała się nagle budzić. Poraz pierwszy tej nocy odmawiała. Ogrodnik oczekiwał na nią pewno. Walerja może nie spała. O nie!
Lubimow, zrozpaczony, chciał ją zabrać do willi Sirena.
— Tak daleko! — mówiła Alicja z każdą chwilą trzeźwiejsza. — A przytem, ten dom to istne koszary: pełno mężczyzn! A Castro, który wszystko opowiada generałowej. Nie, nigdy nie pójdę! Co za szaleństwo!
Zasmucona mina, ruch zniechęcenia księcia potrafiły ją wzruszyć. Z macierzyńską pieszczotą pogładziła go po twarzy.
— Ty biedaku mój... Nie przybieraj takiego wyrazu. Trochę cierpliwości! Poczekał do jutra! Tak, jutro, przysięgam ci!..
Ona, która znosiła z bezwstydnym spokojem najgorsze kalumnie, wahała się i jąkała, mówiąc o tym dniu jutrzejszym. Zupełnie jak młoda dziewczyna, walcząca przeciw miłości swojej, ze strachem, by nie stracić swej towarzyskiej pozycji.
Jutro... Możesz przyjść jutro o trzeciej popołudniu... Nie, raczej o czwartej... Walerja z pewnością wyjdzie