Strona:PL Vicente Blasco Ibanez-Wrogowie kobiety 134.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Od tylu lat tu przyjeżdżali, a znali naprawdę tylko Monte-Carlo. Przytem wszystkie samochody i lepsze powozy zarekwirowane zostały na użytek wojskowy.
— A gdybyśmy się tak wybrali do Monaco? — zaproponowała Alicja, jak gdyby chodziło o wielką podróż.
Nie znali starego tego miasta, chociaż widzieli w każdej chwili skałę, na której zbudowane zostało. Nigdy im nie przyszło na myśl tam się zapuszczać. Alicja niejasno sobie przypominała wizytę, złożona księciu panującemu i zwiedzenie Muzeum Oceanograficznego. Ze swej strony Lubimow widział ze swego auta — kiedyś, gdy złożył wizytę księciu w starym pałacu w Monaco — ogrody, staroświeckie domy i duży plac.
Postanowili odbyć ten spacer z wesołością młodzieńczą, lecz w chwili, gdy księżna miała zawołać powóz, Michał z wahaniem dotknął kieszeni swoich.
Nie miał pieniędzy. Ruletka zabrała mu absolutnie wszystko. Śniadanie kazał zapisać na swój rachunek, a ostatnie drobne rozdał na napiwki.
Alicja wybuchnęła śmiechem, widząc jego zatroskanie. Lubimow nie mający na dorożkę! Nie było to rzeczą codzienną! Chyba w Monte-Carlo można widzieć takie rzeczy.
— Ja zapłacę, mój biedaku, z tych 20.000, które ci winnam. A raczej uczynię ci prezent: tyleś razy obdarowywał kobiety! Chcę być pierwszą, która tobie coś daje! Co za zbytek! Ja utrzymująca księcia Lubimow!
Wzięli dorożkę, która zjechała do portu w Condamine, potem zaczęła się piąć po wyniosłości Monaco. Statki i port zdawały się pogrążać stopniowo w przepaść za każdym kół obrotem.
Przejechawszy miedzy dwiema wieżyczkami, pokrytemi dachówką, które oznaczały wjazd w obrąb Monaco i minąwszy asfaltową aleję, wiodąca do Muzeum Oceanograficznego, zatrzymali się przed ogrodami Saint-Martin. Alicja odprawiła woźnicę.