Strona:PL Vicente Blasco Ibanez-Wrogowie kobiety 013.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Twarz jego o wyrazie niewinnym, niemal dziecinnym, nabierała niejakiej powagi dzięki jedynie wąsom jasnym uciętym, jak szczoteczka. Ten wąsik drobny i przedział niezmienny, który dzielił włosy na dwie części identyczne i błyszczące, były rysami najbardziej charakterystycznymi jego twarzy w chwilach spokoju. Jeśli jego humor psuł się — co się zdarzało jedynie od czasu do czasu — blask oczu, grymas ust, przedwczesne zmarszczki na skroniach, nadawały mu niepokojący wyraz twarzy i odrazu dziesięć lat mu przybywało. Zawsze był ubrany elegancko, mieszkał w najlepszych hotelach i nie miał żadnych dochodów stałych; pułkownik posądzał go o pożyczanie pieniędzy od księcia tytułem przyjaciela. Lecz ten opuścił Monte Carlo na początku wojny i don Marcos znajdował zawsze Castro co roku zainstalowanego w hotelu Paryskim, grającego w kasynie i przebywającego wśród ludzi bogatych. Czasem przy spotkaniu w salach gry, Castro pożyczył od niego dziesięć ludwików, jak gracz, który wszystko na zielonem suknie zostawił i który pragnie odegrać się; ale oddawał zawsze z większem lub mniejszem opóźnieniem. Życie jego było nieco tajemnicze, tak sądził don Marcos.
Żywot dwuch innych gości wydawał mu się mniej skomplikowany. Najbardziej zażyłym w tym domu był ciemnowłosy młodzieniec, małego wzrostu, o włosach długich i lśniących. Teofil Spadoni, pianista sławny, syn Włochów — to było rzeczą pewną — ale urodzony wedle słów swoich raz w Kairze, to znów w Atenach lub Konsantynopolu, we wszystkich miastach, dokąd ojciec jego, biedny krawiec, emigrował. Takie roztargnienia, wiadomości tak niejasne, nie były niczem nadzwyczajnem u tego wirtuoza sławnego, który z chwilą opuszczenia swego fortepianu, stawał się rodzajem lunatyka, niezdolnym do spraw życia codziennego. Objechawszy wielkie stolice