Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński-Pieśń o Rolandzie 025.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XXIX

Blankandryn powiada: „Frankowie to ludzie bardzo szlachetni. Ale wielką krzywdę czynią swemu panu owi diuki i komesy, którzy mu dają takie rady: wyczerpią go i zgubią, i innych z nim“. Ganelon odpowiada: „Nie jest to prawda, o ile wiem, o nikim, za wyjątkiem Rolanda, który to kiedyś odpokutuje. Kiedyś rano cesarz siedział w cieniu. Przyszedł jego bratanek, w pancerzu na grzbiecie, niósł ze sobą łup z pod Karkasyny. Trzymał w ręce rumiane jabłko. Weź, miły panie, rzekł do stryja, wszystkich królów korony daję ci w podarunku. Duma jego łacno może go zgubić, codziennie wystawia się na śmierć. Niechże go kto ubije: będziemy mieli cały spokój“.

XXX

Blankandryn rzecze: „Roland jest wielce godzien nienawiści, iż chce przywieść do niewoli wszystkie narody i rości sobie prawa do wszystkich ziem. Gdy chce tyle dokazać, na kogo on liczy?“ Ganelon odpowiada: „Na Francuzów! Tak go kochają, że nigdy mu nie chybią. Daje im wbród złota i srebra, mułów i rumaków, materje jedwabne, zbroje. Samemu cesarzowi daje wszystko czego pragnie: zdobędzie mu ziemię odtąd aż do Wschodu“.

XXXI

Tak długo jechali razem Ganelon i Blankandryn, aż wymienili obietnicę i ślubowanie: postarają się jakby zgładzić Rolanda. Tak jechali przez drogi i jary aż do Saragossy, gdzie zsiedli na ziemię pod cisem. W cieniu sosny stał tam tron, okryty aleksandryjskim jedwabiem. Tam siedział król, władający całą Hiszpanją. Dokoła niego dwadzieścia tysięcy Saracenów. Żaden nie pisnął słowa, tak są ciekawi nowin, które pragną usłyszeć. Oto przybywają Ganelon i Blankandryn.