Strona:PL Stefan Żeromski-Pomyłki 119.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czął krzyczeć, że nie zniesie takich zniewag, co prędzej pokazała mu napis, wyryty na zewnętrznej powierzchni. Napis brzmiał: «Na pamiątkę rzymskiej kampanji». Pytała, czy Enesto może odrzucić przedmiot z takim napisem? Ale go odrzucił. Twierdził, że gdyby mu ofiarorowała na pamiątkę papierośnicę bez wartości, drewnianą, blaszaną, papierową z temże zdaniem, wypisanem atramentem, chowałby ją, jak ukochany talizman. Drogich rzeczy nie przyjmie! Nie! Nie! Nigdy!
Wobec tych jego oświadczeń zaczęła płakać. Łkała tak długo i tak niepocieszenie, że tego nie mógł zrozumieć. Głowa jej leżała na poduszce, a potoki łez zmoczyły poszewkę: ciężka głowa Zinaidy nieruchomą się stała, jak kamienna bryła. Z pod zamkniętych powiek lały się wciąż łzy niewstrzymane, a głuche łkania wydzierały się z piersi. Chciał ją pocieszyć, uspokoić, zatamować łzy, więc z odrazą prawdziwą przyjął ową papierośnicę. Ale i wtedy nie przestała łez wylewać. Zdawało mu się, że dostała jakiegoś ataku żałości. Podźwignął ją i ułożył wygodnie. Objęła jego głowę obiema rękami, przycisnęła ją do siebie, zatopiła usta w jego włosy — i znowu spazmatycznie gorzko i boleśnie płakała. Przepraszał ją, pokazywał pamiątkę, jako już swoją, przyjętą, przywłaszczoną. Ale i to nie pomogło. Już do końca pobytu łkała bez przerwy i, zanosząc się od płaczu, wyszła z mieszkania.


Ani następnego dnia, ani pozajutrz, następnego po następnym Zinaida nie przyszła do ulubionej skrytki. Napróżno czekał. Wieczorem trzeciego, «pustego» dnia