Strona:PL Stefan Żeromski-Pomyłki 097.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nadto potulny, cichy i zamknięty w sobie na wszystkie nowonabyte spinki. Chętnie się miał ku kątowi i rad ginął w tłumie mężczyzn. Żeby się jednak schował za sto fraków i tyleż gorsów dyplomatów Rzymu, to go stamtąd wydłubywały spojrzenia dam dojrzałych i ich niedojrzałych córek, zawsze arystokratyczne, ale niezawsze skromne.
Tego wieczora lał, jak z cebra, najulewniejszy deszcz. Wiatr miotał na balkon istne konwie i misy wody, zalewał szyby szklanych drzwi. Potężni przedstawiciele potęg politycznych Europy, Ameryki, Azyi, nie wyłączając Afryki, a nawet Australii, wsiadali kolejno pod blaszanym daszkiem podjazdu do szczelnie zamkniętych automobilów i na sucho pomknęli do podjazdów swych pałaców. Wkrótce salony willi opustoszały. Fosca został sam jeden z liczby zaproszonych gości. Było już bardzo późno, więc zaczął wybierać się w drogę. Automobil Emieljanowa odwoził kogoś z gości i nie wracał, więc Ernesto miał iść w tę dyabelną ulewę piechotą. Pani Szczebieniew, tudzież pan Szczebieniew nie zgadzali się na to, żeby na czas tak okropny tłukł się po nocy. Wtedy właściciel willi Emieljanow z mniemanym wylewem gościnności zaproponował Ernestowi nocleg. Są przecie na drugiem piętrze gościnne pokoje! Zadzwonił. Wydał służącemu polecenie, żeby pokój niezwłocznie przygotowano. Fosca, słuchając dudnienia wody w rynnach i bulgotania jej za szybami, chętnie przyjął gościnę. Pokój, zwany gościnnym, do którego służący zaprowadził muzyka, znajdował się w części willi, zawierającej w sobie mieszkanie samego dyplomaty Emieljanowa. Ernesto zauważył długi korytarz, jaskrawo oświetlony, z którego na prawo i na lewo szły drzwi do pokojów, zapewne