Strona:PL Stefan Żeromski-Pomyłki 090.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Po upływie kilku dni od pierwszej wizyty w willi Ifigenia, Ernesto Fosca dostał od pani Szczebieniew bilecik, zapraszający go znowu na śniadanie «ze skrzypcami, a nawet bez skrzypiec». Ernesto poszedł ze skrzypcami i po śniadaniu grał z panią Zinaidą. Między godziną tych poobiednich rozkoszy muzycznych, a początkiem seansu w kinematografie, gdzie Fosca musiał być obecny, zostawało parę godzin wolnego czasu. Ten to czas zużytkowano pracowicie, przeznaczając go na grę innego rodzaju, czyli poprostu na bridge'a. Grał sam Szczebieniew, jego żona, milioner Emielanow i Fosca. Nim nadeszła godzina piąta, gra musiała się kończyć, gdyż muzyk bał się, jak ognia, utraty posady, a nawet sama pani Szczebieniew jak oka w głowie pilnowała czasu muzycznego urzędowania swego przyjaciela. Gra w karty szła o tak grube stawki, że Fosca, zasiadając do zielonego stołu, doświadczał zawrotu głowy. W porę piękna opiekunka szepnęła mu niemal do ucha, żeby się tych grubych kuszów nie lękał, bo jeśli, — czego Boże broń! — przegra, ona mu pożyczy pieniędzy na zapłacenie przegranej. Śmieszna, iście hołocka pycha, nie pozwalająca przyznać się do niedostatku, skłoniła Foscę do udawania, że się nie lęka przegranej. Na szczęście starorzymska Fortuna sprzyjała niepospolicie potomkowi Rzymian: wygrał kolosalną na jego stosunki sumę, blisko cztery tysiące lirów. Szczęście sprzyjało mu tak dalece, że można było poczytywać je za pozostające w zmowie z uroczą Zinaidą, a nawet z jej mężem. Ale jakże to Fosca mógł poczytywać za spiskowca w tej sprawie ponurego Emieljanowa? Wolał tedy poprzestać na wierze w swe szalone szczęście do gry w karty. Po rozliczeniu