Strona:PL Stefan Żeromski-Pomyłki 078.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Przepraszam bardzo, ale nie jestem przygotowany. Czekają na mnie. Państwo wybaczą...
— Nie, nie wybaczymy! Jedzie pan z nami i basta! Mieszkamy w willi «Ifigenia». Nie będzie nikogo, oprócz nas, więc nie potrzebuje pan przebierać się, ani stroić. Porywamy pana, wprawdzie nie do Rosyi, lecz do «Ifigenii». Niema o czem mówić!
— Nie mogę, pani. Jestem zupełnie nieprzygotowany. Państwo pozwolą, że kiedyindziej...
— Nie i nie! To już zdecydowane.
— Despotyzm rosyjski, panie... — śmiał się dostojnik, zwany Michelem.
Ernesto Fosca, mając w pamięci kołnierz swego surduta, krawat, mankiety, gors koszuli, zakończenie rękawów, klapy, guziki i tak dalej, czerwienił się i mieszał coraz bardziej. Lecz nie znalazł w sobie dość siły do oporu. Brakło mu francuskich wyrazów i decydujących argumentów. Czegoś się zawstydził, czegoś przeląkł, czemś stropił, i, jak na ścięcie, szedł z tymi obcymi ludźmi poprzez sale muzeum, przez przedsionki i dziedzińce poza bazyliką, aż do powozu, stojącego w cieniu kolumnady świętego Piotra. Nim się spostrzegł, już jechał dokądś, — w istocie przemocą porwany.
Jadąc powozem przez miasto, Ernesto Fosca rozglądał się na prawo i na lewo w obawie, czy kto ze znajomych nie zobaczy tego nagłego wywyższenia. Na szczęście nie dojrzał ani jednego z kawiarnianych wykpiszów. Powóz przebiegł główne ulice, Piazza del popolo, wielką bramę i pognał długą, zamiejską drogą. W pewnem miejscu skręcił, piął się przez czas pewien pod górę wyżwirowanem półkolem obmurowania i za-