Strona:PL Stefan Żeromski-Pomyłki 075.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— O, co to, to nie! Nam rozkazywać nie tak łatwo. Noi siamo latini!
Latini... — powtórzyła cudzoziemka, wpatrując się z namiętnem szaleństwem w jego przepaściste czarne oczy, nad których głębią przepływał połysk srebrzysty.
— Nie będzie pan po dobremu, z posłuszeństwem słuchał? — spytała cicho.
— Nie wiem, jak to tam będzie... — odrzekł, nie wiedzieć czemu również cicho.
Ozionęło go dyabelskiem pokuszeniem przejmujące piękno jej postaci, zapach jej perfum, przeszył go nawskróś biały blask jej zębów, przeniknął go karmin jej ust i pochłonęły lazurowe oczy, ponad których chłonny urok jeszcze nigdy nic wznioślejszego nie widział.
— Skąd pani wie, że mnie na imię Ernesto i w dodatku jeszcze — Fosca?
— Od moich tajnych agentów, od szpiegów, — rzekła, przymrużając śliczne oczy.
— A pani jak na imię?
— Ja noszę rosyjskie imię Zinaida.
— Dziwne imię. Nie słyszałem.
— Nie podoba się?
— Nie.
— Co tu robić?
W tej chwili dał się słyszeć szelest kroków i wszedł do sali człowiek starszy, a tak dziwnie elegancki, że wydawał się wszystek jakby zaprasowany i nieco zanadto prosto z igły. Był to osobnik już głębiej draśnięty zębem czasu, a tylko dzięki nadzwyczaj starannemu wygoleniu, wyszczotkowaniu, wypomadowaniu i wygumowaniu jeszcze jakoś podelektryzowany. Wąsy jego duże i rzadkie