Strona:PL Stefan Żeromski-Pomyłki 014.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sromotnie tył przed osami[1]. Dobiegłszy do krańców pola, z zapałem, godnym zaprawdę wyszydzenia, pędzi, żeby

  1. Puk liczy aetatis sue wszystkiego dwa lata, lecz jest doświadczonym osobiście i obdarzonym dziedzicznie naszym starszym bratem w Darwinie. Urodził się w wiejskim domu z matki «Figi», która zginęła gwałtowną, niemal samobójczą, śmiercią wskutek nieposkromionego nałogu wyjadania zestarzałych kości ze śmietników. Ojciec Puka nie jest nikomu znany w tej okolicy, ani z fizyognomii, ani z nazwiska. Nie można powiedzieć, żeby Figowicz opłakiwał śmierć matki. Przeciwnie, — z iście bestyalską obojętnością wyprawiał radosne skoki na jej świeżej mogile pod karłowatą jabłonką. Życie jego obfitowało w tysiączne przygody. Wpisany, niejako, do kasty wyższego ratlerstwa za pośrednictwem obcięcia mu ogona, gminnie we wczesnem szczenięctwie zakręconego do góry, — obcięcia, którego nieomylnie dokonał pewien doświadczony znawca hierarchii w świecie czworonogów wśród właściwego ceremoniału, — Puk rósł w pobliżu misek, zasypiał, gdzie się tylko trafiło miękie posłanie, tyjąc i nieświadomie pielęgnując ozdoby swego ciała. Z przyciętym ogonem było mu, że tak powiem, do twarzy. Oczy jego nabrały kawalerskiego wyrazu, profil wydłużył się w kształt najpiękniejszej z podobizn Anubisa, nogi, okolice uszu i piersi nasiąkły barwą jodyny, grzbiet pokryła szerść krótka, lśniąca, czarna, jak, najpiękniejszy aksamit. Arystokratycznie nerwowa drżączka zwłaszcza na widok i od zapachu smażonej pieczeni, poczęła znamionować i uwydatniać jego pochodzenie. Nic dziwnego, że tak liczne i walne przymioty uczyniły z ruchliwego młokosa przedmiot pożądań w duszach zarówno mężczyn, jak kobiet. Pierwsze porwanie zdarzyło się nad morzem. Puk sprzątnięty został z dróg lądowych przez marynarzy półwojennego trowlera. Żeglował ponad głębinami Bałtyku w ciągu kilku dni i kilku nocy, poszukiwany, żałowany, a nawet opłakiwany przez pierwotnych wychowawców i opiekunów. Ale sława Puka była zbyt wielka, ażeby zbrodnia mogła się ukryć nawet na morzu. Rozeszła się głucha wieść, padło podejrzenie na statek, malejący w błękitach horyzontu, iż on to w kadłubie swym jeńca ukrywa i więzi bezprawnie. Mie-