Strona:PL Stanisław Witkiewicz-Na przełęczy 208.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

potrzebne, — zaden niekciał, bo się bali! toz to wziołek i zaniosłek to nazad, i tamok w kolibie ostawił — hej!
O tych Mardułach mówią, że: „Takie zjadliwe wej potwory były“ — taka wściekła namiętność, taki nieprzytomny gniew ogarniał ich, kiedy się w karczmie pobili, że przerażenie ogarniało na sam widok ich twarzy zdziczałej od złości i zapamiętania.
Uniesiony namiętnością nie patrzał na nic — rzucał się, jak ryś, prosto do oczu, nietylko pojedyńczym ludziom, ale całym tłumom. Raz poszedł na Węgry i sam napadł na karczmę, w której było sześćdziesięciu Liptaków. Rzucił się między nich, wołając: „Gadajta, psia kość, po polsku, a nie to won!“ Ciskał się z ciupagą do oczu każdemu, krzycząc: „Tyś tu, tyś tu!“ aż wygnał wszystkich na dwór. Potem zaś zaprosił do karczmy, płacił za wódkę i hulał z nimi przez noc całą.
Górale nasi w swoich zagonach po obszarze Tatr spotykali się od zachodu z Orawcami, z południa z Liptakami, a od wschodu ze Spiżakami. Siedząc na pograniczu, wyrobili sobie wcześnie pojęcie swojej odrębności narodowej, zacieśnionej jednak od obszaru Podhala. Lud polski w dolinach to już w pojęciach górali nie „Poloki“ — to „Lachy“.
Zresztą Chochołowianie i Zakopiańcy, a w tej liczbie Sabała, dowiedli przed pięćdziesięciu laty, że nawet w szerszem znaczeniu są w stanie pojmować swoje plemienne stanowisko — dowiedli tego, występując całkiem wbrew chęciom i planom pana Metternicha.
A że takie sąsiedztwo rzadko prowadzi do zgody i miłości, więc też na graniach wirchów granicznych uderzały się o siebie egoizmy tych małych narodków i wrzała plemienna nienawiść.
Zbójnickie wyprawy za Tatry, szukanie złota i śrybła w beczkach liptowskich panów, pasterskie napady na orawskich i liptowskich wolarzy, walka kłusowników o zwierzynę — oto okazye, przy których załatwiano krwawe rachunku ze Złemi ptakami — jak przekręcając złośliwie ich imię, ochrzczono Liptaków.
Oczywista rzecz, że po drugiej stronie Tatr odpłacano się nie mniejszą nienawiścią i mszczono się przy okazyi bez miłosierdzia. A że i „Luptaki bywają tęgie chłopy“, i bić się umieją, niejednego więc guza naszym Zakopiańcom nabili. Każdy czyn gwałtowny lub krwawy, wywoływał taką samę odprawę.
Raz dwóch Zakopiańców poszło „grzebść“ świstaki. Jeden został przy dziurze i grzebał, a drugi gdzieś poszedł dalej. Tymczasem nadchodzi