Strona:PL Stanisław Witkiewicz-Na przełęczy 155.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

różne po dwóch stronach łańcucha gór, zatem w miejscu ich zetknięcia się następuje osadzanie się wody. Chmura ta nie przyszła znikąd, tylko tu przed panem się utworzyła, i będzie się tworzyła, dopóki nie nastąpi równowaga w prądach powietrza. Może pan wolisz ją uważać za tajemniczą zasłonę krajów Persefony; co do mnie, samo to tak proste zjawisko wydaje mi się dosyć szczytnem....
Naturalnie, nikt nie oponował. Zjawisko było istotnie szczytnem, choćby ze względu na to, że się zjawiło na wysokości 6.877 stóp nad poziomem morza.
Zresztą mało kto się niem zajmował.
Na stromem zboczu, na tle skał szarych, błyszczał jaskrawo w słońcu szal pomarańczowy i zgrabne stopy, oparte na chropowatym głazie. Obok, siedział towarzysz pięknej pani, i zsunąwszy niedbale kapelusz z czoła, puszczał obojętnie nadzwyczajne kłęby dymu.
Turyści, jak wróble na strzesze, zaglądające w dymnik, siedzieli uczepieni do stromej pochyłości, zwracając się z zaniedbaniem dyskrecyi w stronę pięknej dziewczyny, po za którą przesuwały się czasem miękkie kosmyki stojącej w żlebie chmury.
Nawet przewodnicy nie śpiewali, nie tańczyli, tylko spozierali ku pięknej twarzy, której błękitne oczy błądziły gdzieś na dalekich widnokręgach.
U stóp, w dolinie, leżało wielkie pawie oko na tle złotego żwiru, — to jeden z pięciu stawów, otoczony granitowem rumowiskiem.
Ponad doliną wznosił się wał, okryty zielenią, porozrywaną smugami żlebów i plamami skał jasnych. Wyżej, ciągnął się z zachodu na wschód ogromny gmach góry, szaro-błękitny, mieniący się opalowemi tonami, poorany żlebami, posypany płatami śniegu. Nad nim sterczał wierzchołek, pochylonej piramidy, wznoszącej się potężnym zrębem, z jakichś dolin, których dna nie można było dojrzeć.
Za nim bezmiar powietrza, pod nim niezmierne, jasne równiny, fioletowe fale gór dalekich, nad któremi, jak piana, odpływały ku krańcom widnokręgu zwały chmur białych, oblanych słońcem.
— Krzywań! — mówił Sabała, wskazując ciupagą na fioletową piramidę.
— Zaś niżej, ten długi, ka te ogrody ze śniegiem, to Hruby wirch! — hej!
Inni przewodnicy wyliczali kolejno nazwy wirchów, wśród których dziko dźwięczały imiona, jak: Szatan, Furkot, Cubryna, Garłuch...