Strona:PL Stanisław Witkiewicz-Na przełęczy 013.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kiedym, przed kilkunastu laty, był po raz pierwszy w Krakowie, wracałem z dalekiego Wschodu.
Mało mnie wtedy obchodziły rachunki z przeszłością — zbrodnie i cnoty leżące pod wiekowym kamieniem grobu, — to wszystko, co było, i to, co z tej przeszłości zostało w kamiennej ruinie. Nie dbałem też o tej ruiny malowniczość i piękno...
Przedewszystkiem chciałem wiedzieć, czy żyją i jak żyją ludzie dzisiejsi?
Właśnie sejm przeszedł do porządku dziennego nad wnioskiem posła Chrzanowskiego o oświacie ludowej, — do porządku, na którym stała sprawa propinacyi i dzikiego ptactwa.

Bądź jak sejm czteroletni, — rzekł poseł Chrzanowski
Do sejmu, przedstawiając o oświacie wnioski.
Więc sejm, aby wypełnić co mówca doń prawił,
Jak czteroletni chłopczyk ptaszkami się bawił, —

pisał w owym czasie Szczutek...
Wyjechałem tedy z Krakowa w przekonaniu, że Sukiennice są śmierdzącą kupą gruzów; kościół Maryacki wątpliwej wartości gotykiem, zawalonym wstrętnemi ołtarzami z czerwonego marmuru; a Wawel, tylko brudnemi koszarami, w których rozlega się rechts i links c.k. feldfeblów, odbijające się echem aż o trumny stojące w podziemiach...
Wiele krwi i wody upłynęło od tego czasu, i wiele się rzeczy i ludzi zmieniło. Nawet te stare mury odmłodzono — tylko ze stropu letniego nieba dziś, jak dawniej, spływa morze jasnych, gorących blasków.


∗                              ∗

Rozpylone w przeźroczu z promieni, kryły się olbrzymie kłęby chmur, na które staczało się słońce, i dotknąwszy o białą ich krawędź, rozprysło się długiemi smugami po niebie; jeszcze chwilę błyszczało trupiem światłem i zginęło za szaro-błękitną ścianą.
Po ulicach, placach i zaułkach porywały się wiry powietrzne, miecąc śmieciem, skrawkami papieru i źdźbłami słomy.
Ciemniało. W głębi chmury migotała bez ustanku blada błyskawica.
W końcu wielki słup kurzu przeleciał po rynku, uderzył o ściany domów i wzbił się ponad dachy, zmiatając także ze śmieciem nielicznych drzechodniów.