Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 100.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nowczym głosem: »ja muszę panią namalować«. Przez jedną chwilę się przestraszyłam, bo przyszło mi na myśl, że może mam do czynienia z obłąkanym...
Widział mój zdumiony i wystraszony wzrok, jął mocno, jak najmocniej przepraszać, ale prosił mnie, bym koniecznie zaszła do jego atelier... Zawiązała się zwolna między nami rozmowa — nazajutrz przemogła ciekawość, zaszłam tu.... no! i pan rozumie, jestem kobietą, trudno się było oprzeć pokusie, być namalowaną przez artystę tej miary, co on... Ot, i cała nasza znajomość...
— A pana — uśmiechnęła się tajemniczo — znam już oddawna z widzenia.
— Gdzie mnie pani widywała?
— Dosyć często w towarzystwie młodej i bardzo przystojnej kobiety... w kawiarni Szotta...
— Dziwna rzecz, że ja pani nigdy nie widziałem.
— Trudno było mnie zauważyć, siedziałam zwykle gdzieś w kącie. Pan wraz z swoją towarzyszką, otoczony lajbgwardyą, niech się pan nie gniewa, ale tak nazywają ogólnie otoczenie pańskie...
— Kto je tak nazywa?
— Czyż to panu nie obojętne, kto mnie informował?