Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 083.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o Bieleckim zapomniała. Ujęła głowę w obie ręce i patrzyła przed się, nic nie widząc.
Bielecki ochłonął. Jej wzgardliwe słowa, którychby nigdy przedtem nie ośmieliła mu się powiedzieć, oprzytomniły go zupełnie. Spojrzał na nią z tłumioną złością.
— Słuchaj — syknął — dosyć komedyi.
— Nie przybieraj wobec mnie tego tonu, bo toby ci na dobre wyjść nie mogło. Teraz ja jestem panią, zrozum to! A teraz nie czas na jałowe gadanie. Wyjdź ty stąd czemprędzej. Ja tu chwilę pozostanę, jako twoja arrièregarde. No! — podniosła głowę — na co jeszcze czekasz? Na policyę?
Bielecki szarpnął się i skierował ku drzwiom.
— Czekajże, laskę tu zostawiłeś i kapelusz. Opanuj się, człowieku! — podała mu laskę i kapelusz. — Ha, ha! ty mocny, silny człowieku, coś tak nagle zesłabł?
Obrzucił ją nienawistnem, złem spojrzeniem, zgrzytnął zębami.
— Idź już, idź, ja niedługo przyjdę, jak będę miarkowała, że już możesz się czuć bezpiecznym.
Bielecki wyszedł. Stąpał na palcach z przebiegłą, chytrą ostrożnością, stanął w korytarzu, nadsłuchiwał na wszystkie strony, a potem — czuła to, bo słyszeć nie mogła —