Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 066.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— No, no... uspokój się, wybacz, żem tak do ciebie mówił. Widzisz, to nie drobnostka być zmuszonym nanowo do myślenia, gdy się te śmiecie z mózgu raz już wymiotło... Daj mi rękę.
Dała mu rękę; pogłaskał ją, spojrzał na nią.
— Słuchaj, a jak ci na imię?
— Łucya.
— A więc to dobrze, to mi przypomina moje dzieciństwo; znałem dziewczynkę, której było tak samo na imię, nazywałem ją Łusią. Więc słuchaj, Łusiu: byłaś pod panowaniem Bieleckiego, takiego biednego łotrzyka, niemocnego, doszczętnie wypranego z talentu, ale z straszliwą, zbrodniczą ambicyą. Ja mu zostawiam majątek: patrz na te papiery, to wszystko ja napisałem, ja z mej duszy... No! głupstwo! nie bawmy się w te frazesy. Wszystko, com przemyślał, com prześnił, całą zawartość mej duszy tu w tym stosie papierów zostawiłem. A ponieważ wszystko, com przeżywał, w twórczą formę się przeobrażało, więc są tu i powieści, i dramaty, i rozprawy, wszystko, co chcesz. Teraz to uporządkowałem, on tu za kilka godzin przyjdzie, zabierze to z sobą... Rozumiesz?
— Nie!
— Jakto nie? Nikt o tem nie wie oczywi-