Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 063.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

leckiemu mówiłem — ale to tchórz, matołek, gdzieby go stać na taki czyn... ha, ha, ha!...
Zbiegł ją zimny dreszcz lęku.
— Chodź, chodź — szeptała — ja się boję.
— Czegoż ty się boisz? Czegoż ty możesz się lękać, jeżeli ja jestem przy tobie?
Nic nie odpowiedziała, z trudem panowała nad sobą, dygotała, jak w febrze.
Wreszcie omackiem dostali się do mieszkania Górskiego.
Zapalił lampkę, wyciągnął flaszkę wina, postawił dwie szklanki na stole, wydawał się być swobodnym i wesołym.
— Teraz pijmy, nie myślmy już o niczem. Ja już nie mam o czem myśleć, bo już wszystko do samiuteńkiego końca przemyślałem, a ty o wszystkim zapomnisz...
— No, pijże, co tak na mnie patrzysz?
— Ja się czegoś tak strasznie lękam.
— Czego ty się lękasz? Chyba życia, tu tego marnego, głupiego życia? Przecież nad niem w każdej chwili zapanować możesz..
— Zabić się...
— Co za naiwne powiedzenie — zabić się! Zabić się nie można. W nową formę się wcielić, tak. W nową, nieskończenie doskonalszą formę przez wielkie dostojeństwo śmierci, tak! to można, ale zabić się — nie!
— Lękam się śmierci.