Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 059.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łabyś się pomścić, że twoją miłość stratował — zamyślił się, a nagle powiedział dobrotliwie: — Idź, moje dziecko, zastanów się, przestań się okłamywać, ja cię tak dobrze rozumiem: terazbyś się pierwszemu lepszemu na szyję rzuciła, a potem po chwili sama sobie głowę skręciła ze wstydu, ze wstrętu, obrzydzenia, bo tylko tego jednego kochałaś i kochasz...
Górski wstał zwolna i ociężale z ławki.
— Chodź — powiedział głucho.
— Zostań jeszcze, zostań! — krzyknęła, padła na kolana, chwyciła go za nogi, tarzała się przed nim — zostań!
Starał się od niej uwolnić.
— Nie puszczę cię! nie puszczę! Zostań! — skomlała.
Zniecierpliwiony, prawie przemocą rozerwał jej splecione ręce i szedł szybko przed siebie.
Czołgała się na kolanach za nim, opadła z sił, przykucnęła bezradnie, a nagle zerwała się i z cichym, obłąkanym uśmiechem zaczęła się za nim skradać w śmiertelnym lęku, by się wypadkowo za nią nie obejrzał i nie ujrzał, że za nim idzie...
Przystanął — przywarła w cieniu do muru, serce jej bić przestało: teraz się obejrzy, teraz zniknie na zakręcie ulicy...
Ale Górski się nie obejrzał — po chwili szedł dalej wolno, coraz wolniej...