Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 051.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w szale obłędnej miłości oddałam mu się bez wahania, bez zastrzeżeń, z rozkoszą — i z rozkoszą deptałam wszystko, co mi było dotychczas świętem, bo on nienawidzi tego, co ludzie czystością nazywają. Zerwałam z całą rodziną, zerwałam ze wszystkiem, com dotychczas ukochała... Tak, tak, ma pan słuszność, rozszerzał mi horyzonty. Zdeprawował mnie, rozpasał moje zmysły, nocami całemi włóczył mnie od knajpy do knajpy — zmuszał mnie do rzeczy wstrętnych dla mnie i ohydnych, całą moją duszę wywrócił na ręby. Niema brudu, niema ohydy, którejbym nie poznała — a ja, by mu się przypodobać, starałam się wszystkich prześcignąć w plugawym cynizmie. Och, jaki on dumny ze swej pojętnej uczennicy! — Aż nagle ocknęłam się... Wtedy, wtedy przed rokiem, gdym pana poznała... Jedno pana spojrzenie, gdym bluzgnęła jakimś sprośnym dowcipem, padło przeraźliwie jasną błyskawicą na dno tej odmętnej przepaści, w którą się staczałam... I wtedy, gdym jeszcze na wpół przytomna nad ranem w łóżku pana się obudziła, gdy się wszystkie wspomnienia na mnie zwaliły, wszystko pode mną walić się jęło — wtedy postanowiłam wyrwać się, ale już było zapóźno, już nie byłam zdolna do niczego...
W oczach jej skamieniała rozpacz.