Strona:PL Stanisław Przybyszewski-Mocny człowiek 041.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

fala tej czerni ludzkiej zdawała się przed nim rozstępować, a on szedł i szedł w natchnionem poczuciu swej mocy.
Tylko to nieznośne światło go raziło i ten piekielny rozgwar mącił mu myśli, a przytem miał to przykre wrażenie, że ktoś za nim idzie.
— Oczywiście — pomyślał — nie ktoś, ale setki, tysiące ludzi...
Skręcił w boczną ulicę, zawrócił potem w jakiś ciemny prawie zaułek, ale bezustannie słyszał czyjeś kroki poza sobą.
Irytowało go to, ale nie przyszło mu na myśl, by się odwrócić i zobaczyć, kto za nim idzie.
Zdjął go tylko niewymowny lęk, że to ktoś, ktoby go mógł zatrzymać.
I w tej samej chwili zawstydził się, że mógł nawet taką myśl dopuścić, by jeszcze, jeszcze ktoś mógł drogę zastąpić i zatrzymać go; przystanął, odwrócił się i czekał.
Ten ktoś przystanął, a raczej oparł się o ścianę kamienicy.
Górski podszedł bliżej i stanął oko w oko z jakąś kobietą, która wlepiła w niego szeroko rozwarte, błyszczące oczy.
Tak patrzyli na siebie w milczeniu długą chwilę.
— Nie poznajesz mnie? — pytała nieśmiało.
Górski patrzył z wytężeniem.