Strona:PL Poezye Adama Mickiewicza. T. 1. (1899) 214.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Do K. Rzewuskiej.




Prawda, teraz, niestety, słodkie nawet słowa
Przezieram, czy się gorzkie ziarno w nich nie chowa.
Z kwiatów, gdzie pszczółka znajdzie ambrozyi składy,
Zatruty pająk ciągnie gorycze i jady.
Lecz daruj, bo grzech cały jest w zbytnim zapale,
Pomnij na me cierpienie i patrz na me żale...
Niech mi tylko w twych oczach pogoda jaśnieje,
Nie dbam, co się na ziemi, co w niebiosach dzieje;
W tobie widziałbym tylko moją przyszłą dolę,
W twojej złożyłbym duszy i rozum i wolę...
Jest w morzu pewny żywioł, dziwnym tworu składem,
Pół skała, na pół czułym zdaje się owadem,
Wewnątrz nie zna rozkoszy, nie boi się rany,
Lecz z czułością i duszą zewnątrz jest wylany;
Koralem go mianują. Ja od tej godziny
Pragnę stać się podwodnej obrazem krzewiny:
Stalszy dla ciebie, niźli korala opoka,
A ty bądź miękką dla mnie, jak jego powłoka.
Odessa, 1825 r.




Zaloty.




Póki córeczki opiewałem wdzięki,
Mamunia słucha, stryj czyta;
Lecz skorom westchnął do serca i ręki:
Ja słucham, cały dom pyta.

Mama o wioskach i o duszach gada,
Pan stryj o rangach, dochodach,