— »Czegoś stanął, mój kochanku?
Zimna rosa mię spłukała,
Zimno wieje wiatr poranku,
Okryj płaszczem, bo drżę cała«.
— »Moja luba, przytul skronie,
Na twych piersiach głowę złożę,
Głowa moja ogniem płonie
I kamienie ogrzać może...
— »Jaki masz tam ćwiek ze stali?«
— »To krzyżyk, co matka dała«.
— »Ten krzyżyk ostry jak strzała!
Twarz mi rani, skronie pali!
Precz mi z tym ćwiekiem ze stali!«
Krzyż na ziemię padł i zniknął...
Jeździec pannę w poły ścisnął,
Z oczu i ust ogniem błysnął;
Rumak ludzkim śmiechem ryknął.
Przeskoczyli cwałem mury,
Biją dzwony, pieją kury,
Nim ksiądz przyszedł na mszę ranną,
Zniknął koń z jeźdźcem i panną.
Na cmentarzu cisza była,
Stoją krzyże, głazy leżą:
Jedna bez krzyża mogiła
I ziemia ruszona świeżo.
Ksiądz nad grobem długo stał,
I mszę za dwie dusze miał.