Strona:PL Poezye Adama Mickiewicza. T. 1. (1899) 127.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— »Wiedziałaś, że się spodobało Panu
»Z męża ród stworzyć niewieści,
»Na osłodzenie mężom złego stanu,
»Na roskosz, nie na boleści.

»Ty, jakbyś w piersiach miała serce z głazu,
»Ani cię jęki ubodły,
»Nikt nie uprosił słodkiego wyrazu,
Przez łzy, cierpienia i modły.

»Za taką srogość, długie, długie lata,
»Dręcz się w czyscowej zagubie;
»Póki mąż jaki z tamecznego świata,
»Nie powie na cię choć: lubię.

»Prosił i Józio niegdyś o to słowo,
»Gorzkie łzy lał nieszczęśliwy:
»Prośże ty teraz nie łzą, nie namową,
»Ale przez strachy i dziwy«. —

»Rzekł. Mnie natychmiast porwały złe duchy;
Odtąd już setny rok minie,
W dzień męczą, na noc zdejmują łańcuchy,
Rzucam ogniste głębinie.

»I w cerkwi, albo na Józia mogile,
Niebu i ziemi obrzydła,
Muszę podróżnych trwożyć w nocne chwile,
Różne udając straszydła.

»Idących w błota zawiodę lub w gaje,
Jadącym konia uskubię;
A każdy naklnie, nafuka, nałaje,
Tyś pierwszy wyrzekł: to lubię.

»Za to ci spadnie wyroków zasłona,
Przyszłość z pod ciemnych wskażę chmur,
Ach! i ty poznasz Marylę, lecz ona...«
Wtem na nieszczęście zapiał kur.