Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 316.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mój gospodarz zaraz pyta: czy to ten kniaź Sanguszko, co ma sàharne zawody, czyli fabryki cukru? czytał o nim gdzieś i kiedyś. Dziwić się nie przestaję, jak moje specyalnie nazwisko między Rosyanami jest znane, zapewnie z historyi Dymitra Samozwańca i z czasów Katarzyny I.
Deszcz leje, wyjazd niemożliwy; Bóg raczy wiedzieć, kiedy będę mógł ruszyć.


Cahan-tołohoj, 27 lipca.

Pogoda! wiatr północny, świeży — więc jazda! W mojej i przynajętej teledze kitajskiej taszczę moje rzeczy; ja konno z mafu czyli stangretem moich poczciwych gospodarzy jadę do pierwszej stacyi, gdzie będziemy nocować o 18 wiorst (djable długich) od Kałganu. Chcecie wiedzieć, co to jest telega? Wystawcie sobie przedewszystkiem dwa potężne, niesłychanie ciężkie i mocne koła; na nich na bezmiernie silnej osi i dwóch bezpośrednio z osią złączonych dyszlach, z których każdy ma mniej więcej 25 cm. średnicy, leży pudło z desek, na zewnątrz mazią obsmarowane, na wewnątrz jakimś dreliszkiem obite. Do pudła wejście z dwóch stron przez malutkie drzwiczki, bez stopnia; w drzwiczkach malutkie okienka, i trzecie takież okienko z przodu.
Ponieważ jesteśmy w Kałganie — więc jeszcze w Chinach, gdzie niechętnie widzą wjeżdżające większe zastępy Mongołów — przeto musimy się najpierw wydrapać na płaskowzgórze mongolskie, czyli tych 18 wiorst do pierwszej osady mongolskiej musimy przebyć własnym przemysłem; tam dopiero spada obowiązek wiezienia nas na Mongołów. Ja na byle-jakiej szkapce mego gospodarza, jego mafu na pysznym koniku mongolskim, telegi z kozakiem i Chińczykiem ciągnione przez muły — ruszamy — o pół do 1-szej popołudniu po dobrym obiadku i licznych wódkach — do Cahan-tołohoj, 55 li chińskich, 1-szej stacyi. Jedziemy łożyskiem, teraz suchem, jednego z licznych górskich potoków; zwolna się wznosimy w górę. Natura okropna, smutna, pusta, ledwie dwie jakieś nieszczęsne osady mijamy; kamienie, i nic tylko