Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 249.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

statek dopiero na drugi dzień rusza. Z okien misyi zdejmuje Hirsch fotografię Hakodade. — Widok bo rzeczywiście śliczny. Choć Jesso ledwie się z zimowego snu obudziło, słońce majowe ma swoje prawa, a choć niezbyt ciepłe, dwojako jasne, złoci i maluje pejzaż cudownie. U stóp naszych setki domków, wszystkie dachy grubą warstwą kamieni przyłożone, przeciw wiatrom; w zatoce prześlicznej, kilkanaście statków większych, między nimi cztero-masztowiec, co świeżo z Glasgowa przywiózł potężne rury do zakładajacych się tu wodociągów; setki, rozumie się, czółen; rampanów i t. d. Zatokę jako port używaną, oddziela wązki nader język piasku od pełnego morza; widocznie przed niedawnym jeszcze czasem Hakodade było wyspą. Nad nami potężna góra, właściwie skała, częścią laskiem kryptomeryj przysłoniona; u szczytu świątyńka Eskulapowi japońskiemu poświęcona; dziś właśnie święto tam na górze, chorągwie wołają pielgrzymów. Nad zatoką z dwóch stron widna aż hen daleko płaszczyzna lekko falista; to grunta przez Japończyków pod uprawę wzięte. Płaszczyzna ta wznosi się z lekka ku łańcuchowi nie wysokich, dość malowniczych gór; nad niemi w stronie północnej pokazuje się wspaniały stożek wulkanu Koma-ga-take.
Pożegnawszy poczciwych misyonarzy, oglądamy muzeum malutkie a jednak ciekawe, bo złożone z przedmiotów wyrabianych i używanych przez Ajnów. Szkoda, że nie zastaliśmy misjonarza O. Fori, wielkiego znawcy i zbieracza zwłaszcza ceramiki Ajnów, niemniej zapalonego botanika, posiadającego ogromny zbiór roślin wyspy Jesso. Dzień ten tak mile zaczęty z misyonarzami, kończy się fatalnie: Hirsch dostaje silnej gorączki, obawa zapalenia płuc; kończy się wszystko na przeleżeniu 24-ch godzin w łóżku; naturalnie nie opuszczam go, czekam. Poznaję gubernatora i konsula angielskiego, pana Bonar. Z Bonarem robimy spacer do miejscowości położonej o trzy ris od Hakodade, gdzie są termy żelazne naturalne; tam posiada Bonar willegiaturę, malutki śliczny domeczek, gdzie wieczorem czeka nas obiad japoński, w towarzystwie również zaproszonego Koreańczyka,