Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 124.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na Nowy rok obecny obawiano się powstania Chińczyków. Rząd wydał był prawo, że Chińczykom nie wolno budować nadal galeryj przed domami, wystających na ulicę, a zwłaszcza nie wolno ich używać za miejsce sprzedaży, gdyż tym sposobem tamują przejście. Prawo prawem, a Chińczyki swoje robią. Na Nowy rok (rok temu) robi się gwałt między Chińczykami. Oświadczają, że nowego prawa nie przyjmą i nie chcą. Rząd występuje z środkami przymusu, za pomocą policyi; Chińczycy odpowiadają represaliami, zaczynając od wyrzucania z powozów wszystkich przejeżdżających Europejczyków, cierpiąc zaledwie, by pieszo po mieście cyrkulowali. Przez 48 godzin trwa ten stan panowania motłochu chińskiego i postrachu między Europą. Rząd zaczyna parlamentować, próbuje wpływać przez zamożnych na biedniejszych; pomału porządek przywrócony; rząd oświadcza, że to tylko było nieporozumienie, powstałe wskutek mylnej interpteracyi nowego prawa. Po polsku nazywałoby się takie postępowanie kapitulacyą. Wtedy to oświadczyli Chińczycy, że nie Anglicy, ale oni tu są panami, i że niech rząd uważa, bo może łatwo być pozbawionym zupełnie władzy.
W nadchodzącym marcu chce ogłosić rząd jeszcze inne prawo, ograniczające immigracyę Chińczyków, których i tak jest już 90.000 na 180.000 mieszkańców w samem Singaporze. Tym razem ma podobno rząd zamiar wystąpić energiczniej; kilka korwet wojennych ma wpłynąć do portu a w razie nieporządków mają kartacze zastąpić policyę. Zobaczymy, jak się to skończy... ale, że jeszcze niejedną gorzką chwilę będą musieli Anglicy tu przebyć, że wkońcu wyrzucą ich zupełnie, to bodaj czy nie należy prawie do pewności... Szczęściem ma rząd angielski punkt oparcia w Klingach czyli Indyanach i Malajczykach, dalej w niezgodzie grasującej w łonie samychże Chińczyków, podzielonych, tak tu jak w ojczyźnie, na setne partye, nienawidzące się między sobą, i chętnie nawet z białymi się łączące, byle przeciwników obalić. Klingowie zaś i Malajczycy wprost nienawidzą Chińczyków i najszczęśliwsi są, gdy mogą Chińczykowi dojechać. W tem nadzieja rządu.