Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 122.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Chińczyków; dwie z tych kart jako ciekawość zachowuję; są to czerwone papiery, długości średniego arkusza papieru listowego, a na nich po chińsku i angielsku drukowane imię winszującego, i to czego winszuje. Pierwszy Chińczyk, u któregośmy byli, nabab pierwszej klasy, nazwiskiem Tan-Quihan, łupnął sobie pałac za 30 czy 40 tysięcy dolarów. — Wyjeżdżamy na górę, na której szczycie wśród bardzo pięknie utrzymanego ogrodu, stoi dom naszego nababa. Wkoło samego domu drzewka w dziwaczne formy sztucznie prowadzone, między niemi figurki porcelanowe na postumentach, jak u nas posągi. Wprowadzają nas do sieni, gdzie bawią się dzieci, bogato strojne w czerwone, jasno-żółte i zielone, długie, u szyi spięte, jedwabne szarafany, z koafiurą specyalnie na dzień dzisiejszy zbudowaną, paciorkami różnokolorowymi bogato zdobną. Są to dzieci pana domu. Wchodzimy do pierwszego salonu; tu na środku stół z jadłem i napitkiem pięknie ustawionym. Dom nader ciekawy, choć w piękności specyalnie chińskie wcale nie bogaty. Meble wyłącznie niestety europejskie; na podłodze dywany angielskie, brzydkie. Oglądamy następnie cały dom; wszędzie najdziwaczniejszy stek lichych wyrobów europejskich, oprócz w sypialni; ta nader piękna, czysto chińska. Łóżko ogromne, równie jak szafy i komody dokoła pokoju stojące, z drzewa hebanowego bogato rzeźbionego i złoconego, arcydzieło jakiegoś snycerza Chińczyka z Singapore. Struktura sama i rozkład domu śliczne. Tak na piętrze jak na dole wkoło pokoi śliczna, kryta galerya, dywanem wysłana, zupełnie na wielki salon wyglądająca. Z galeryi wchodzi się do pokoi bardzo pięknych, jako proporcye, choć nie wysokich.
Pan domu udaje przez kurtoazyę dla nas, że nie spodziewał się tak dostojnych gości, i niby to zmienia toaletę, by godnie wystąpić. Figura naturalnie nie ciekawa: zbogacony robotnik dzienny, otyły, a choć Chińczyk, przypomina od razu ogólno-światowy, zawsze jednaki typ parweniusza, tylko tu z warkoczem. Uradowany, żeśmy przyszii, choć niewiele rozumiał z tego co mu Anglicy tłómaczyli o niezmiernej dostojności naszych osób. Po wypiciu herbatą