Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 024.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niegdyś była tu i forteca, o którą dwa razy Anglicy daremnie się kusili; dziś z fortecy ani śladu; są jednak jeszcze ślady lepszej przeszłości. Pysznych kilka prastarych drzew, pięknie omurowanych, jakby w wazonach, zdobi dziedzińczyk przed wejściem. Z przed świątyni widok więcej ciekawy niż piękny. Z drugiej strony wielkiej doliny, w której Karlee leży, pokazują wielkie skały, za niemi zarośla, dżungle, gdzie mnóstwo tygrysów mieszka.
Wieczorem, po wycierpieniu istnego piekła w wagonie, stanęliśmy z powrotem w Bombayu, a po spiesznej toalecie pojechaliśmy ogromnym koczobrykiem do Malabar-point na obiad u lorda gubernatora. Zajazd wspaniały. Pyszny gwardzista przyboczny, z długim proporcem, stoi przed schodami na straży. Po szkarłatnem suknie wychodzi się do właściwego przedpokoju. Tu czekało dwóch adjutantów gubernatora, w niebieskich frakach, o czerwonych wyłogach, a złotych guzikach. Ci nas wprowadzili do drugiego przedpokoju i wskazali miejsca, gdzie mamy siedzieć przy stole. Biegeleben ma podać rękę pani domu, ja jakiejś lady Talbot, a siedzieć mam na prawo od pana domu. Pokoje dość piękne, przestronne, dużo powietrza, bardzo skromne meble, gorąco przy obiedzie szalone. Przy końcu obiadu wstaje lord Reay i pije zdrowie cesarza austryackiego, potem cesarza Rosyi, gdyż był obecnym na obiedzie contre-admirał rosyjski, przybyły z pancernikiem, obwożącym wkoło świata wielkiego księcia Aleksandra, syna w. księcia Michała Mikołajewicza. W. książę bawi w Madras. Na toast ten odpowiada Biegeleben toastem na cześć królowej; po każdym toaście i odpowiedzi hymn, odegrany przez orkiestrę gubernatora, którą dyryguje naturalnie jakiś Czech. Po toastach panie odeszły; ja, zupełnie zapominając, że to dom angielski, wybieram się iść. Chwyta mnie sąsiad za poły i przypomina, że mężczyźni zostają. Podają cygara. Po kwadransie pani domu przysyła po mnie adjutanta, by mię paru grzecznymi słowy uszczęśliwić. Wreszcie koniec tej łaźni; wyjeżdżamy. Noc cudowna, pełna, jasno jak w dzień.