Strona:PL O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze 142.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

są w stanie wyżywić swoją pracą wszystkich? Ot dajmy lepiej pokój temu, bo kto wie, ilebym musiał papieru zapisać, gdybym chciał wykazać wszystkie niedorzeczności takich gadanin, które są niczem innem, jak przelewaniem z pustego w próżne.
Szkoda mi tego czasu, com użył na napisanie tego, co tu napisałem, ale trudna rada, potrzebuję jałmużny dla moich nieszczęśliwych chorych, więc musiałem poświęcić ten czas, żeby wykazać głupstwa, które mogłyby powstrzymać ludzi od dawania takowej. Bojowaniem jest życie człowieka na tej ziemi, nigdzie nawet w najświętszych rzeczach, jak np. ratowanie nieszczęśliwych, bez walki się nie obejdzie. Zresztą niech drogi Ojciec zrobi, jak Mu się podoba, proszę to, co tu piszę, umieścić w swoich Missyach, lub nie, ja napisałem tylko dlatego, że kiedy we Francyi już tak gadają, to i do nas dojdzie to samo, tylko może nie tak samo, ale jeszcze więcej upiększone, a mniej prawdziwe, bo wiadomo, że fama volando crescit i łatwo może to Ojcu przeszkodzić w zbieraniu dla mnie jałmużny.
Teraz wytłumaczę Ojcu trochę fotografie, bo może nie wszystko tam będzie zrozumiałem dla nieznających tutejszych stosunków i zwyczajów. Trędowaci piorą bieliznę — w tej dziurze na dole woda, którą jeden z piorących nabiera kwartą przymocowaną do patyka i leje dna bieliznę; inaczej prać nie mogą dla braku wody. (Zob. rycinę na str. 120 i 121). Wygląd schroniska w zimie — na zimę trawa usycha, a z drzew niektórych liście spadają. Trędowaci żebrzą przy drodze — żebrzący siedzą obok drogi, na której być im nie wolno, tylko koszyczki stawiają na drodze do których kto łaskaw, rzuca jałmużnę. Proszę tylko uważać, z jaką ostrożnością to robią, żeby się czasem nie zarazić. (Zob. rycinę na str. 128).