Strona:PL Nowodworski-Encyklopedia koscielna T.3 379.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
369
Chrzest.

szczenie do onegoż opóźnia i przez dłuższy czas trzymać ich w katechumenacie przepisuje. Najprzód, nie masz tu tak naglących powodów do pośpiechu, ani tak wyraźne i liczne, jak niemowlętom, nie grożą dorosłym niebezpieczeństwa z opóźnienia chrztu; a powtóre, jak o tém będzie mowa niżej, sama już wiara i wola przyjęcia chrztu i żal za grzechy posłuży im do otrzymania łaski odrodzenia i usprawiedliwienia, choćby nawet nagłe jakie zdarzenie stanęło im na przeszkodzie do aktualnego otrzymania sakramentu. Z drugiej zaś strony, niezbędne, jak widzieliśmy wyżej, warunki wiary i szczerej intencji i pokuty za winy przeszłe, jakie dorosły spełnić powinien dla należnego przyjęcia łaski chrztu, dostatecznie wykazują pożytek i potrzebę tego czasu próby i przygotowania, który mu Kościół każe odbywać w katechumenacie. Sama też nareszcie wielkość i świętość tego sakramentu wymaga tej odwłoki, która, jak z jednej strony zdolna jest wzbudzić w katechumenie gorętsze onegoż pożądanie, tak z drugiej pozwala doczekać dni właściwych i uroczystszych, dla dopełnienia z większą jawnością i okazałością tego wielkiego obrzędu. Jako więc niemowlętom chrzest każdego czasu udzielonym być może i powinien, tak dorosłym, wedle starodawnej praktyki Kościoła, odkładać się zwykł do wielkiej soboty, albo do wigilji Zesłania Ducha św., jako dni szczególnie na to postanowionych, w które też z tego powodu liturgja kościelna przepisuje uroczyste na cały rok poświęcenie wody chrzcielnej. Stanowiąc jednak takową, jak się rzekło, słuszną i potrzebną odwłokę, dalekim jest Kościół od pochwalania tych, którzy samowolnie i bez powodu, albo dla złych powodów, z przyjęciem chrztu się ociągają; owszem, mając na myśli tę groźbę Ducha św.: „Nie ociągaj się nawrócić do Pana, ani odkładaj od dnia do dnia (Ekkle. 5, 8),“ i wzgardę, jaką niejako Bogu okazuje, kto może przyjąć tak wielką łaskę jego, a nie chce, i szkodę, jaką sam sobie wyrządza, zamykając sobie drogę do innych sakramentów, do odpuszczenia grzechów i łaski i zasługi życia chrześcjańskiego, zawsze Kościoł takie odkładanie stanowczo ganił i potępiał. W pierwszych wiekach (osobliwie w III i IV w.) byli tacy, którzy, choć przypuszczeni do katechumenatu i w wierze dostatecznie oświeceni, jednak bądź przez źle zrozumianą pokorę i wygórowane uczucie swej niegodności, bądź w złym zamiarze uchylenia się od obowiązków chrześcjańskich i swobodnego trwania w grzechach, na rachunek przyszłego onych na chrzcie odpuszczenia, całe życie pozostawali niechrzczeni i dopiero na łożu śmiertelném chrzest przyjmowali. Zwano ich clinici albo grabatarii (od χλίνη, grabatum, łoże), i nazwa ta, jako słuszna, w oczach Kościoła i wiernych złém była zaleceniem dla tych, którzy na nią zasłużyli, dając przez to samym sobie świadectwo słabej wiary i niewielkiej ochoty do życia cnotliwego. Ojcowie Kościoła mocno powstają przeciw takowemu nadużyciu, a sobór neocezarejski r. 314 (can. 12) ogłosił nawet kliników za irregulares, t. j. niezdolnych do przyjęcia święceń kapłańskich, jeżeli to opóźnienie chrztu było z ich winy. Postanowienie to odnowił później sob. paryzki r. 829 c; 8. — Że chrzest, jako i drugie sakramenty, może być przyjętym tylko przez żyjących, to zdawałoby się rzecz jasna i dowodzenia nie potrzebująca: znaleźli się jednak tacy, wspomina o nich i Tertulljan (De Resur. carnis), którzy, fundując się na źle zrozumianym ustępie pierwszego Listu św. Pawła do Korynt. 15, 29, utrzymywali, że można i po śmierci