Strona:PL Nowodworski-Encyklopedia koscielna T.2 554.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
537
Boże sądy.

consuetudinem gentis nostrae legem impiam vetare non possumus, czyż więc missjonarze zasługują na jakiśbądź wyrzut za to, że z dwojga złego, mniejsze wybierali? Oprócz tego istniały jeszcze inne pobudki, skłaniające do utrzymania ordaljów. Powszechnym środkiem dojścia do prawdy była przysięga, lecz przy zbyt częstém jej stosowaniu, zaczęła tracić na sile i znaczeniu. Gundobald, król Burgundów, powiada (Lex Burgund, c. 45): multos in populo nostro ita cognoscimus depravari, ut de rebus incertis sacramenta plerumque offerre non dubitent et de cognitis jugiter perjurare. Jeżeli więc zważymy, jaką świętością otoczyła przysięgę religja chrześcjańska, to czyż możemy potępiać duchowieństwo, że, dla uniknięcia profanacji, starodawnych obyczajów z procedury sądowej nie usunęła? Pomijając nawet krzywoprzysięztwo, pamiętać należy, że przysięgę mogli wykonywać tylko ludzie wolni; poddani więc, którym wzbroniona była nietylko przysięga, lecz i pojedynek, nie mieli żadnych innych środków obrony. Odwoływanie się do wyroków Boga było ostatnią ucieczką dla klas niższych, jedyném złagodzeniem ich ciężkiego położenia. Przeciwko barbarzyńskiemu zwyczajowi pojedynków, świeccy monarchowie, a szczególniej Karol W., wszelkiemi siłami walczyli, prawdopodobném jest więc, że i Kościół dla tego ordalje zatrzymał, aby niemi zastąpić okrutniejsze środki dochodzenia prawdy. Duchowieństwo robiło wszystko, co w danych okolicznościach zrobić się dało, i praktycznemi względami kierowali się także obrońcy ordaljów, jak Hinkmar z Reims, który usprawiedliwiał próbę wody, jak biskupi zebrani na synodzie w Trewirze (895 r.), którzy przyjęli próbę ognia za ostatni sposób dochodzenia prawdy między świeckimi ludźmi. Nie mogąc od razu wykorzenić starodawnych obyczajów, Kościół usiłował przejąć je duchem chrześcjańskim: z wyjątkiem pojedynków, wszystkie ordalje znajdowały się pod władzą i rozporządzeniem duchowieństwa. Bez zgody duchowieństwa nie mogły one mieć miejsca; bez współudziału Kościoła próby nie miały żadnego znaczenia. Kto się poddawał Bożemu sądowi, musiał się do tego przygotowywać pod kierunkiem księdza, modlił się i pościł; niekiedy rodzina i krewni obwinionego w tych przygotowaniach udział przyjmowali. Skoro nastąpił dzień sądu, do kościoła nie wpuszczano nikogo, oprócz pewnej liczby świadków. Kapłan miał przemowę do obwinionego, odprawiał Mszę św., na Mszy przed kommunją jeszcze raz zaklinał obwinionego o powiedzenie prawdy i, jeżeli ten milczał, dawał mu kommunję św., a po Mszy św. kropił obecnych święconą wodą i dawał do całowania Ewangelję i krucyfiks; odmawiał następnie modlitwy nad przedmiotami, służącemi do takowego sądu, a jednocześnie rozpalano żelaza, gotowano wodę i t. p. Po tém wszystkiém przystępowano do samej próby, z zachowaniem wszakże wszelkich ostrożności. O rezultacie próby świadkowie mogli się zaraz na miejscu przekonać; wyrok zaś zapadał albo natychmiast, albo, jak w próbach ognia i gorącej wody, w trzy dni później; w ostatnich bowiem zawijano rękę i kładziono na niej pieczęć, którą trzeciego dnia w obecności świadków zdejmowano (Walter l. c. p. 56). W taki sposób rozciągał Kościół opiekę swoją nad odziedziczonemi po czasach pogańskich ordaljami; praktycznemi względami zmuszony, zachował on sądy Boże, lecz nigdy nie przestawał uważać ordaljów za niezgodne z duchem nauki Chrystusa pozostałości pogańskich obyczajów. Z łona Kościoła nie jednokrotnie podnosiły się gromiące głosy przeciwko orda-