Strona:PL Niektóre poezye Andrzeja i Piotra Zbylitowskich 149.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tenże czas obrzydził mi i shydził broń taką,
Wolę nosić przy boku sarszunicę jaką,
I każdego który jej używa ustawnie,
Mogę nazwać tą babą, mogę nazwać sprawnie.
Nie z ruśnice Achiles zabił Trojanina,
Nie z ruśnice Mnesteus mężnego Sabina.
Srogą ręką przeraził piersi bronią swoją,
Które on był nieszczęsny zakrył blachą troją.
Nie z ruśnice nakoniec Lechów naród dawny
Dokazował okrutnych mordów zawsze sławny.
Tę ja tobie o męstwie naszem sprawę daję,
Nie zawstydzę się tego, a iście nie baję;
Przy tem jednak zostawam, że gdybyśmy chcieli,
Szlachta prosta, co żołnierz, tożbyśmy umieli.
To męstwo także mamy i takowe siły,
Jako nasi przodkowie, jako pierwej były:
Ale używać męstwa pewnie nie umiemy,
A rycerskim zwyczajom ćwiczyć się nie chcemy.
Ciężko, prawi, kopią nosić z ostrym grotem,
Albo zbroję wziąść na się, a cóżby mi po tem?
Nie wolę ja lekuchny atłas na swym grzbiecie,
Albo krótko rękawny kaftan przy robocie
Na pole wdziać? A czasem i ten mu zacięży,
Często go na mądelu gospodarz odbieży.
Daj, pry, fartuch maszczony na samą koszulę,
Wolę go ja przypasać, iście się nie zmylę,
Że mi tak lekcej będzie niżeli w kabacie,
Odcisnął mi ramiona, istą prawdę macie.
A jeśli do granice sześcioro staj będzie,
Już on pewnie na konia swojego nie wsiędzie.
Boby to daleki cug, trząść się na kłósaku,
Albo gorąco, przykro siedzieć na łosaku.
Matuszu, zaprzęż ty mnie w karetkę na pole,
Mówi, jest tam drożysko pamiętam przez role,
Ciężkoć ów marcha niesie, lepiejci go zaprząć,
Śniadanie, chłodne piwo na wózek z sobą wziąć.
Daj Wojtaszku kapelusz, bardzo słońce piecze,
W rękawice pachniące ręce swe oblecze.
Weźmijże mi wezgłowie owo miękkotkane
Z cyndretu, z półhatłasia, pierzem nasypane.