Strona:PL Niektóre poezye Andrzeja i Piotra Zbylitowskich 148.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zęba prawie żadnego w gębie już nie było,
Od starości jak węzeł babsko się skurczyło.
Niewidome, jedno kęs w jednem oku miała
Źrzenice zdrowej, którą wżdy trochę patrzała.
Trafiło się w miasteczku, w którem ona była,
Na jarmarku się jakaś wielka zwada wszczęła.
I krzykną na jednego: to gwałtownik, prawi,
A on się zaraz wszystkim wnetże mężnie stawi.
Chłop dosuży i czerstwy, miecz ma ostry w ręku,
Zawinie się na rynku, nie boi się dźwięku
Głośnego dzwonka, w który o gwałcie znać dają.
Usłyszawszy mieszczanie, wszyscy się zbiegają,
Co kto ma w domu, wziąwszy w ręce chutnie bieży,
On się z mieczem uwija, najmniej się nie trwoży,
I mówi: nie nacieraj, każdego zabiję,
Bo się was kęsa wszystkich bynajmniej nie boję.
Wnet się iści każdemu, bo kto nań napadnie,
Tego wnetże odprawi, iż z razem odpadnie.
I tak mężnie uchodził z miasta swą obroną,
Nie chodząc w ciasne miejsca, ale szerszą stroną.
Wiele ich on kończatym mieczem usztychował,
A jemu nic, choć się nań każdy przygotował.
I już był prawie uszedł zdrowo z tego miasta,
Aż ten krzyk usłyszała ta stara niewiasta.
A ona na przedmieściu w chałupce mieszkała,
Wnuka swego przy sobie młodego chowała,
Który strzelał kaczory z swej ptaszej ruśnice,
A nosił swojej babie do onej bożnice.
Nie był natenczas w domu, bo się był uprosił
U swej baby do miasta, ruśnicę powiesił.
Ów już z miasta uszedłszy, wolno postępuje,
A gwałt za nim wołając przecię następuje.
Nieszczęsny tuż przybieży, gdzie ona mieszkała
Przeklęta stara baba, i wnet zrozumiała,
Że to gwałtownik srogi z mieczem tak wypada,
Na którego nieśmiało pospólstwo przypada.
Ona porwie ruśnicę, rzecze: tak ja tuszę,
Tu prawi zdrajca lężesz, zgubisz swoję duszę,
Wymierzywszy z zapłocia, w serce go trafiła,
I tak go wesołego z świata pozbawiła.