Strona:PL Niektóre poezye Andrzeja i Piotra Zbylitowskich 107.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Chronię się z ludźmi, mówisz, chronię przebywania,
Chronię się biesiad, zjazdów gości, częstowania.
Źle mnie ktoś w tem zrozumiał i udał do ciebie,
Abym tak wszystkich ludzi miał oprzykrzyć sobie.
Niemasz mnie nic milszego, jako z ludźmi bywać,
A uczciwego gościa w domu w swoim miewać;
Ale jeśli się strzegę wielkich zjazdów, biesiad,
Czynię to dla opilstwa, i dla wieczornych zwad.
Bo na każdem weselu, lubo na pogrzebie,
O żadnej nie mówimy swej własnej potrzebie.
Żadnej inszej zabawy z sobą nie miewamy,
Tylko jeden drugiemu: spełni, powiedamy.
A by więc jedną tylko pić do siebie chcieli,
Podobno by też i mnie na to namówili.
Ale sześcią, dziesięcią razem skleńc do ciebie
Wypiwszy, spełnić prędko rozkazuje sobie.
A jeśli się wymawiasz, to pewna przymówka;
Próżno mówić, sieła to, już nie mów i słówka,
Ale co prędzej spełni; już do ciebie drugi
Zaś znowu obiecuje dawać znać przez sługi.
Albo więc szkapi trunek wypij za twe zdrowie,
Wstaną wszyscy, jakoby ku służnej potrzebie.
Ali ja za jeden dzień stracę wiele zdrowia,
Bo nie szkapią mam głowę, albo i nie krowią.
Pod wieczór prędka zwada, bo niemasz trzeźwego,
Sam się opieł, więc także i pachołek jego.
Jeśliże więc nie on sam, więc pachołek zwadzi.
Jedni siedzą u stołu, wszyscy sobie radzi,
A drudzy świece gaszą, już za łby u pieca,
Co żywo bieży z sieni, bieży i woźnica,
To w się zaraz; a ty tu nic ni o czem nie wiesz,
Albo czyja wzdy zwada, czego nie rozumiesz,
Jeśli się to brat zwadził, albo szwagier który,
I komu masz pomagać; alić już kaptury
Czerwone na łbie ujrzysz. Chamy się wołają,
Kto komu gębę przeciął, wszyscy się nię znają.
Czasem i ty dostaniesz omacmie w łeb rany,
Aż się ledwo uchwycisz połebocznej ściany.
A jeśli masz niewiastę z sobą przy tej chwili,
Kiedy się tam u pieca pijani pobili,