Strona:PL Niektóre poezye Andrzeja i Piotra Zbylitowskich 072.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I wodopławne szkuty; jest i mkła sośnina
Z której bywa na mój stół częstokroć zwierzyna,
Zajączek, co go w sieci myśliwiec dostanie,
Jarząbek który w sidle na drzewie zostanie,
Kuropatwa nie jedna co w sak dziany wnijdzie,
Rzadko bez tego do mnie chłopek moj więc przyjdzie.
A jeśli mu fortuna tego nie da w lesie
Dostać, tedy kapłuna albo gęś przyniesie,
Albo małe koźlątko, lub z rzeki kaczora,
Jednak darmo nie przyjdzie on nigdy do dwora.
Nie pragnę ja podpierać cudzych drzwi ramiony,
I biegać za nastułką pańską jak szalony.
I niedbam żeby orszak sług za mną ubranych
Strojno chodził, w jedwabnych szatach drogotkanych.
Coby wąsy płukali zawzdy w winie moim,
I woźnicom go w kufle nalewali swoim,
Czupryny wygoliwszy na piórka dmuchali,
Podkówkami jak szkapy w ziemię kołatali,
Ostrogami brząkając, jako bocianowie
Wzniozszy ramiona chodząc, udatni magrowie
W owych kęsych sukienkach, których ukracają
Co raz. Co wiedzieć jakich już strojów nie mają.
Na każdy rok strój nowy. Więc to pokazuje
Z wierzchu szata, co się w nim też statku najduje.
Odpuśćcie mi, że wam tak już przymawiać muszę
Cni Polacy, i spraw tu waszych nieco ruszę,
Jak głupi wieśniak. Na co obracacie swoje,
Powiedźcie mi, dochody? Na zbytek, na stroje,
Na pachołki, na konie, na wozy kosztowne,
Na półmiski, na wino: więc miasta budowne
Do inszych posyłacie, bo wasze dochody
Temu zdołać nie mogą, miasta wsi i grody.
Więcej dziś drugi sług ma niźli we wsi kmieci,
Na te klatki majętność wasza teraz leci.
Nie było takich zbytków za cnych przodków waszych,
Dopiero się poczęły świeżo za lat naszych.
Pomnię ja, chociam jeszcze nie dawno na świecie,
Że pachołek u pana barwy na swym grzbiecie
Nie nosił axamitnej, ani atłasowej,
Ni szarłatu drogiego, ni fajlundyszowej: