Strona:PL Niektóre poezye Andrzeja i Piotra Zbylitowskich 034.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Uciekła Partenope, narzać się poczęli
Trytonowie, w głębokość morską uskoczyli.
A pogoda z życzliwym wiatrem nastąpiła,
Strach poszedł, a pociecha znowu się wróciła.
Jednak nam tejże nocy w one nawałności
Umarł bosman w okręcie, od morskiej srogości,
Któregośmy na skale potem pochowali,
Gdyśmy się z niebezpieczeństw do brzegu dostali.
Wtenczas prawie, kiedy już śliczny Hesper wschodził,
A Faeton woźniki słoneczne wywodził,
Przeciwne wiatry w swoje niedostępne skały,
Gdzie ich Eolus zamknął, wnet pouciekały,
A myśmy lekkim wiatrem do skał przypłynęli
Gotlandskich, i na kotwach u brzegu stanęli.
Kto to wymówić może, jakie tam radości,
Jakie wesele, gdyśmy wyszli z nawałności?
Bych miał tyle języków, ile w oceanie
Ryb jedno jest, lub piasku w bystrym Erydanie,
Ledwiebych wypowiedzieć to mógł dostatecznie.
Tam stojąc na kotwicach kilka dni bezpiecznie
U onej skały, wody nam już nie stawało
Słodkiej, jużeśmy mieli i żywności mało,
A ludzie co na wyspie gotlandskiej mieszkają,
I na wody baltyckie ustawnie patrzają,
Sarmackie obaczywszy okręty zdaleka,
Kilkanaście wysłali na baciech człowieka,
Chęć nam swą ofiarując, przywieżli żywności
Wszelakie do okrętów: a my ich ludzkości
Będąc wdzięczni, dar każdy chciał im ofiarować
Za taką chęć, lecz oni niechcieli przyjmować
Od żadnego, i owszem o to nas prosili,
Żebyśmy do ich wyspy nawy swe przybili,
Dostatek do żywności potrzeb obiecując,
Ludzkość swą i wszelaki wczas tam ofiarując.
Gdzie jednak Niemojowski z Przyjemskim jachali
Do wyspy, i kilka dni tam odpoczywali
Z morskich wielkich niewczasów. W tem też Krasickiego,
Okręt z niebezpieczeństwa przypłynął srogiego,
Z drugą stronę do tejże wyspy, u którego
Maszt ucięto wysoki, dla szturmu wielkiego,