Strona:PL Niektóre poezye Andrzeja i Piotra Zbylitowskich 032.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na służbie pana swego, bo okrutne wały
On bacik jako piłę jaką przewracały.
Na nowiu października wsiadł potem na słone
Baltyckie wody, pędził wiatr nawy smolone.
Do Kolmaru król kazał okręty sterować,
Lecz próżno wiatrom, i też morzu rozkazować:
Bo gdyśmy już więtszą część morza przejechali,
I za dzień się u brzegów stanąć spodziewali,
Już widzieć skały szwedzkie z masztu wysokiego,
Już mógł snadnie i brzegu dojrzeć smolandckiego,
Gdy przeciwny wiatr powstał w samy wieczór prawie,
A okręty, które szły blisko siebie w sprawie,
Rozpędził to tam, to sam na szerokie morze,
I prawie wtenczas kiedy śliczne zgasły zorze,
A noc czarna wypadła z swych lochów podziemnych,
A około niej pełno wszędy strachów ciemnych.
Nawałność sroga wstała, i wały gwałtowne,
Że okręty wiatr srogi przewracał budowne.
Raz pod niebo bałwany nawę podnosiły,
Drugi raz ją w przepaści morskie ponurzyły.
Znowu gdy się z wnętrzności morskich ukazała,
W drugą się niebezpieczność i trwogę dostała:
Bo ją przeciwne między się wzięły bałwany,
Tak, że i wierzch u masztu ledwie był widziany;
Czasem ją zaś ze wszystkiem tak wały okryły,
I srodze na przemiany z obu stron w nię biły,
A ludzie, którzy jedno w nawach wszystkich byli,
Niemałych niebezpieczeństw i strachów zażyli.
Dzień i noc ta nawałność, i ta trwoga trwała,
Aż potem gdy z wód Tetys nadobna wyźrzała,
Ucichły zaraz szturmy i też nawałności,
Prawie wtenczas, gdy Febus z morskich głębokości
Wychodził, roztoczywszy swe jasne promienie,
Pod ziemię zapędziwszy noc i straszne cienie.
Co za radość u wszytkich! a kto to wypowie?
Gdy strach poszedł i trwoga, wróciło się zdrowie:
Bo ludzie już od strachu ledwie żywi byli
Na poły, i o sobie już prawie zwątpili:
Smierci tylko czekając, która wszystkie trwogi
Sama kończy, i smutek, bojaźń i żal srogi.