Strona:PL Marya Konopnicka-Poezye w nowym układzie VI Przekłady 177.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz nasz marzyciel, szczęściem odurzony,
Zamknąwszy oczy, w kraj ułud się rzucił.
Przebiegał pokój wzdłuż, wszerz i ukośno,
Strofy Hafiza deklamując głośno.

Wtem: puk, puk! »Kto tam?« »Czas wieczerzać panie«,
»Nie jestem głodny«. »Ach! niechby obaczył
Pan mój — choć pasztet... Ostygło już danie,
Gdy książę klątwy jakieś szeptać raczył«...
Kalilbad odrzekł: »O gdybyś był w stanie
Ocenić raj ten! Próżnobym tłómaczył,
Milczeć mi trzeba!... Jedzcie, przyjaciele...
Pieśni! muzyki! Przyszlij mi kapelę!«

Westchnął i odszedł negr, drapiąc się w głowę.
Wkrótce, gdzie kwitną pomarańcze złote,
Zabrzmiały dźwięki stłumione, echowe,
Jakby nadzieje głosząc i tęsknotę.
Hussejn tymczasem miał kłopoty nowe,
Siedząc za stołem i ciężką robotę,
Spożywał bowiem za dwóch, aby w dworze
Nikt nie powiedział, że pan jeść nie może.

A gdy do pełna boki już wyłożył,
Zapalił fajkę na długim cybuchu
I na puchowej sofie się rozłożył,
Taki monolog wiodąc z sobą w duchu: