Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye w nowym układzie II Hellenica 106.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gradem kamieni; rozwścieczonym tłumem
Falton dowodzi; on najtrafniej ciska...
Patrz! kamień z rąk mu, jak z procy, wypryska
I trafia ramię żeglargi odkryte,
Przepaskę ciału dając koralową...
Porwał się Numid i jak lew zraniony,
Ryknął: pustynię wspomniał i swobodę...
I drgającemi czarnemi ramiony
Wyrwał maszt z łodzi, okręcił nad głową
I z świstem rzucił przez spienioną wodę
W sam środek tłumu.
Ruchem monarchini
Wstrzymała Klaudya dzikiego wioślarza.
— »Stój!« — rzecze — »Jowisz sąd nad ziemią czyni!...
Niechaj się słaby nigdy nie znieważa
Walką z silniejszym... chcę cierpieć dostojnie«.
A potem, wzniółszy[1] piękną głowę hardą,
I wodząc okiem po tłumie z pogardą,
Wsparła na sterze rękę swą spokojnie
I rzekła: »Wielki ojców moich Boże!
Sądź mnie tu, teraz, wobec tego ludu!
Jeślim się żadną nie zmazała winą,
Ty spotwarzonej daj świadectwo cudu:
Niech za mym pasem, rzuconym na morze,
Wstrzymane statki do brzegu dopłyną!« —
Rzecze i z bieli szat swoich powiewnych,
Szarfę błękitną, tkaną w gwiazdy złote,

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – wzniósłszy.